Artur Wichniarek: Umówmy się, ta grupa eliminacyjna do Euro jest prosta, jak włos Mongoła
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 28-09-2019 10:30
Artur Wichniarek na łamach "Przeglądu Sportowego" krytykuje w ostrych słowach sposób prowadzenia reprezentacji Polski przez Jerzego Brzęczka.
Ekspert "Polsatu Sport" ironizuje na pocżątku wypowiedzi.
- Na dziś dwa wielkie plusy przesłaniają wszystkie minusy. Primo: awans do dywizji A Ligi Narodów (z dużą pomocą prezesa Zbigniewa Bońka), Secundo: jest też jedną nogą w finałach przyszłorocznych mistrzostw Europy. Zatem reprezentacyjna piłka sukcesami stoi.
Następnie rozpoczyna wymienianie problemów z jakimi boryka się reprezentacja Polski i jej selekcjoner.
- Smuci mnie to, że zupełnie nie widać pomysłu na ten zespół. Doprawdy przy najszczerszych chęciach nie sposób zauważyć, by ta drużyna się rozwijała - podkreślił.
- Rok to wystarczająco dużo czasu, byśmy dostrzegli zmiany, poznali wyraźną drogę, którą podąża kadra. A tu trochę w lewo, później w prawo, nagle do tyłu, w końcu gdzieś w bok - zaznaczył.
Były zawodnik Herthy Berlin skrytykował również powołania do kadry koncenrtując się na Arkadiuszu Recy i Rafale Pietrzaku.
- Dostał szansę od selekcjonera na początku kadencji, powołany na lewą stronę obrony. Rywalizował z Recą (Rybus był wówczas kontuzjowany). Wtedy Pietrzak występował w krakowskiej Wiśle. W niej został dostrzeżony i zatrudniony przez Belgów z Mouscron. Od tego czasu powołania dawno nie dostał (...) Reca, miesiącami bez gry regularnie odbierał zaproszenia do kadry. Wychodzi na to, że lepiej nie grać, bo nie możesz być negatywnie oceniony - mówił.
- Ta sytuacja to dla mnie ogromny skandal. Tragikomedia z domieszką braku logiki - ocenił.
Według Wichniarka awans na mistrzostwa Europy jest dla naszej reprezentacji obowiązkiem i nie można rozpatrywać go w kategorii sukcesu.
- Umówmy się, ta grupa eliminacyjna jest prosta, jak włos Mongoła. Przy tym potencjale ludzkim wygranie jej naprawdę nie jest zdobyciem K2 - skomentował.
- Jaki zespół buduje Jurek Brzęczek? Nie mamy pojęcia - podsumował "król Artur".
Źródło: Przegląd Sportowy