Kamil Kosowski: Ekstraklasa rozpocznie grę nowymi kartami
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 05-05-2020 10:17
Kamil Kosowski w swoim najnowszym felietonie na łamach "Przeglądu Sportowego" wypowiedział sięna temat planowwanego wznowienia rozgrywek Ekstraklasy.
- Po ŁKS i Arce widać, że z tej ligi nikt nie chce spadać. Nawet w okresie zamrożenia gier każdy szuka jakichś rozwiązań. Mniej lub bardziej uzasadnionych, czasem idąc po bandzie. Stawka jest wysoka, bo zostało jedenaście meczów, które będą rozgrywane w niewielkich odstępach czasowych. Pod względem sportowym to może być zupełnie nowe rozdanie. Doskonale rozumieli to w Rakowie. Nieprzypadkowo szukali rozwiązań, by można było grać nawet w sytuacji rozszerzającej się epidemii. Widzieli, że drużyna jest na fali i szkoda byłoby udawać się na przymusową pauzę - pisze Kosowski.
- Rozstanie ŁKS z Kazimierzem Moskalem to nie sensacja, ale bardzo duże zaskoczenie. Łodzianie do tej pory nie zrobili niczego, co mogłoby zaburzać narrację o klubie, który robi wszystko według planu nakreślonego nawet na lata naprzód. Kazek wprowadził zespół do ekstraklasy i konsekwentnie zaszczepiał swoją filozofię gry. Wydaje mi się, że przy lepszej organizacji defensywy ŁKS mógłby być nawet w górnej ósemce. To wszystko do tej pory szło w parze: dalsza budowa stadionu i cierpliwe konstruowanie drużyny, która chce grać w piłkę - podkreśla były reprezentant Polski.
- Arka Gdynia dała się złapać na trenowaniu, mimo że jeszcze nie było oficjalnej zgody. Portal weszlo.com opublikował zdjęcie, na klub spadły gromy, władze Arki zapowiedziały kary. Na tę sprawę musimy patrzeć wielowątkowo. Sportowcy mają na ogół znacznie mocniejsze organizmy niż przeciętny człowiek. Nie tylko trenują, ale są też dokładnie badani i jeśli mają poważne schorzenia współistniejące, często wręcz nie mogą kontynuować kariery. Tak wyselekcjonowani ludzie, nawet jeśli zostaną zakażeni koronawirusem, są znacznie mniej narażeni na ciężkie przejście choroby niż człowiek z ulicy. Choć jakieś prawdopodobieństwo oczywiście nadal istnieje i wirus może pozostawić trwałe ślady w płucach. Zatem od tej strony nie stało się jeszcze najgorsze – trenując na otwartej przestrzeni, i tak zapewne mieli do dyspozycji kilkakrotnie więcej metrów kwadratowych niż klient galerii handlowej - zaznacza Kamil Kosowski.
Źródło: Przegląd Sportowy