Lech Poznań - Rangers. Kolejorz walczy o pieniądze i chce utrzeć nosa… pesymistom
Dodał: Adrian Kwiecień
Data dodania: 09-12-2020 10:04
Nie ulega żadnej wątpliwości, że faworytem ostatniego, grupowego spotkania Lecha Poznań w Lidze Europy z Glasgow Rangers będą przyjezdni. Pojawiają się jednak uzasadnione wątpliwości, czy Szkoci tak wyraźnie będą górować nad „Kolejorzem” jak wieszczą to najwięksi pesymiści. Dlaczego? Powodów jest kilka.
- Lech wciąż walczy o spore jak na polskie warunki pieniądze. 550 tys. euro za zwycięstwo w meczu fazy grupowej LE to kwota znacząca, a włodarze z Poznania z pewnością będą naciskać trenera Żurawia i piłkarzy, aby zaprezentowali maksimum swoich możliwości. Dzięki sprzedaży Jakuba Modera klubowa kasa nie będzie świecić pustkami, ale dodatkowe środki mogą posłużyć poszerzeniu kadry, która jak pokazuje piłkarska jesień, nie jest wystarczająco liczna, aby z powodzeniem rywalizować na kilku frontach.
- Choć to wyrażenie nieco wyświechtane, to jest w nim sporo prawdy: Europejskie puchary to okno wystawowe dla piłkarzy. Abstrahując od faktu, że Lech nie ma już żadnych szans na wyjście z grupy, należy pamiętać, że kilku zawodników znajduje się na celowniku zachodnich klubów. Gra na pół gwizdka nie przeszłaby niezauważona przez skautów, dlatego można spodziewać się pełnego zaangażowania Tymoteusza Puchacza, Jakuba Kamińskiego czy Filipa Marchwińskiego (o ile dostanie szansę gry).
- Nie sposób przejść obojętnie wobec tego, że Glasgow Rangers ma już zapewniony awans z grupy, a do zrealizowania ma w tym sezonie jeszcze jeden, bardzo ważny cel – przerwanie wieloletniej hegemoni Celticu w lidze szkockiej. Mamy dopiero grudzień, ale już można przewidywać, że misja zakończy się powodzeniem. Wobec ostatnich wpadek „the Bhoys”, szansa na powiększenie przewagi w tabeli jest jeszcze większa. To wszystko sprawia, że Steven Gerrard może oszczędzać w Poznaniu kilku swoich czołowych graczy.
O czym powinniśmy wiedzieć przed meczem?
- Jeżeli oglądaliście pierwsze spotkanie na Ibrox, to z pewnością dotarły do Was przekazywane przez komentatorów dane o tym, jak mało bramek traci w lidze ekipa Stevena Gerrarda. Były to wówczas zaledwie 3 gole. Od tamtej pory, od 29 października nie zmieniło się nic. „The Gears” nadal dysponują silną defensywą i bramki tracą tylko na arenie międzynarodowej.
- Szkoci są niezwykle wymagającym rywalem dla polskich klubów. O ile Legia Warszawa dobrze radziła sobie na boisku w starciu z Celticiem, o tyle z Glasgow Rangers było dużo gorzej i w ubiegłym roku odpadła z europejskich pucharów po bezbramkowym remisie w Polsce i 0:1 w Glasgow. Jak doskonale wiadomo, Lechici pod koniec października również nie zdołali pokonać bramkarza szkockiej ekipy. Jeśli dodamy do tego sromotną porażkę Amiki Wronki (0:5 w 2004 roku), dojdziemy do smutnego wniosku, że ostatnim klubem, który zdołał strzelić bramkę Szkotom jest GKS Katowice (2:4 w 1988 roku).
- „Kolejorz” w ostatnich sześciu spotkaniach trzykrotnie tracił bramkę po 89. minucie. W ostatnich meczach Ekstraklasy problem już nie występował, ale trener Żuraw z pewnością nie przestanie uczulać swoich graczy na brak koncentracji w ostatnich fragmentach spotkania.
Polscy bukmacherzy jak i sami typerzy podzielają zdanie ekspertów i upatrują faworyta w Rangersach. Dominują zakłady, które jasno wskazują, że w Poznaniu nie doczekamy się kanonady strzeleckiej. Kursy na zwycięstwo gości z kolei są bardzo zbliżone i wahają się w granicach 1,63-1,65. Jeśli przyjdzie nam do głowy obstawić zwycięstwo Lecha Poznań możemy liczyć na kursy od 4,65 do nawet 4,95. Za dość prawdopodobne uznaje się też strzelenie bramki przez obie ekipy, bowiem kursy na takie zdarzenie oscylują w granicach 1.60. Podobne wartości znajdziemy przy zakładach na to, że w meczu padną więcej niż dwie bramki.