Ustawienia Twojej prywatności

Strona korzysta z plików Cookies, aby zapewnić Ci maksymalny komfort korzystania z serwisu oraz jego usług oraz dostosować treści do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza akceptację że będą one zamieszczane w urządzeniu końcowym. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce.

Brazylijczyk z ataku Realu lepszy niż Brazylijczyk w bramce Liverpoolu. Królewscy jadą na Anfield z fajną zaliczką. Nie zabrakło ogromnych kontrowersji (VIDEO)

Dodał: Futbol.pl
Data dodania: 06-04-2021 22:48
Brazylijczyk z ataku Realu lepszy niż Brazylijczyk w bramce Liverpoolu. Królewscy jadą na Anfield z fajną zaliczką. Nie zabrakło ogromnych kontrowersji (VIDEO)

Real Madryt mimo kłopotów kadrowych i braku podstawowych stoperów zrobił wielki krok w stronę półfinału Ligi Mistrzów. Królewscy ograli 3:1 u siebie Liverpool FC w spotkaniu, w którym nie brakowało kontrowersji po decyzjach sędziego Felixa Brycha.

Real musiał wyjść na ofensywę The Reds złożoną z Mohameda Salaha, Sadio Mane i Diogo Joty bez Raphaele'a Varane'a zakażonego koronawirusem oraz kontuzjowanych Daniego Carvajala i Sergio Ramosa. Na środku defensywy Zinedine Zidane postawił więc na Nacho Fernandeza i Edera Militao. 

Zadanie przed Królewskimi było na pewno bardzo trudne, ale Liverpool FC to już nie jest maszyna do wygrywania. Pokazuje to ten sezon w Premier League. W Madrycie to się potwierdziło. Dlatego, że Juergen Klopp ma jeszcze większe problemy z defensywą niż Zidane... Brak Van Dijka, Matipa i Gomeza spowodował, że musieli zagrać Kabak i Phillips, a ci dżentelmeni to jednak nie ten rozmiar cylindra. 

Pokazał to w 27. minucie duet Toni Kroos- Vinicius Junior. Ten pierwszy idealnie zagrał do Brazylijczyka, który uprzedził defensorów, wbiegł przed nich i po tym jak wpadł w pole karne, pokonał Alissona. 

Już kilka chwil później mogłoby być 2:0 dla Realu, ale sędzia Brych nie odgwizdał rzutu karnego za wejście Kabaka w nogi Benzemy. 

Co sędzia z Niemiec zabrał, potem oddał. W 35. minucie Alexander-Arnold posłał długie podanie w kierunku Mane. Senegalczyk wychodziłby pewnie na czystą pozycję, gdyby opanował piłkę, ale wytrącił go z równowagi Lucas Vazquez. Brych uznał, że nic nie było, Real ruszył ze swoim atakiem i zrobiło się 2:0. Rozkojarzony może jeszcze tą wcześniejszą akcją Alexander-Arnold zagrał głową bardzo źle, piłka trafiła do Asensio, ten przerzucił ją nad Alissonem i dobił do pustej bramki. Piłkarze LFC mieli pretensje do arbitra, ale nic nie wskórali. 

Real miał do przerwy wynik, ale w 51. minucie Anglicy strzelili ważnego gola. Jota zagrał świetnie prostopadle do Salaha, a ten w sytuacji sam na sam pokonał Courtoisa strzałem, po którym piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.

Spalonego nie było, więc Real musiał znowu pracować, by wrócić na dwubramkowe prowadzenie. Udało się w 65. minucie. Tym razem Modrić zagrał do Viniciusa w polu karnym i Brazylijczyk po raz drugi pokonał Alissona, swojego rodaka w bramce rywala.  

Real ostatecznie wygrał 3:1 i z fajną zaliczką pojedzie na rewanż 14 kwietnia na Anfield. Dodatkowo może teraz w sobotni wieczór włożyć więcej sił w El Clasico z FC Barcelona, bo w Anglii wystarczy obronić przewagę i wcale nie trzeba będzie zaciekle atakować i gonić wyniku! A Liverpool FC? Jeszcze za wcześnie, by to przesądzać, ale The Reds mogą w przyszłym sezonie nie pokazać się w Lidze Mistrzów, bo w Premier League idzie im co najwyżej średnio jak do tej pory.

TAGI

Inne artykuły