Brak magii. Świat tęskni za Messim.
Dodał: Jan Szlempo
Data dodania: 26-11-2021 10:19
Od kilku miesięcy obserwujemy pęknięcie skały. W monolicie, który zachwycał latami, bił kolejne rekordy, wprawiał w osłupienie kibiców i ekspertów i zdobywał seryjnie Złote Piłki, pojawiła się szczelina. Leo Messi przestał czarować i demitologizuje swoją własną historię.
Trzech ludzi, którym musimy dziękować
W letnim okienku transferowym, w oparach groteskowych (jak cała ówczesna Duma Katalonii) kontrowersji zamarzło piekło - Lionel Messi odszedł z Barcelony do Paris Saint Germain. Powstało na ten temat tyle tekstów, filmików i analiz, że nie ma potrzeby tu rozwijać tematu. Faktem jednak stało się to, co wydawało się nierealne. Świat piłki wstrzymał oddech, po którym nastąpił jednak jęk zawodu.
Argentyńczyk nie krył emocji, gdy odchodził ze swojego macierzystego klubu. Nie możemy się temu dziwić, ba! niejeden kibic z pewnością sam uronił krokodylą łzę. Wszak jak traktować bez wzruszenia związek, który trwał 1998 roku - ponad 20 lat! A właściwie rozwód, bo przecież tak trzeba opisać rozstanie. Messi trafił do Barcelony mając 11 lat za sprawą swojego ojca. Był dobrze zapowiadającym się piłkarzem, jednak zdiagnozowano u niego karłowatość przysadkową, która właściwie mogła pogrzebać jego karierę. Jorge Messi wierzył jednak w talent swojego syna tak bardzo, że udało mu się skontaktować ze skautami z Camp Nou. Wiedział, że resztę zrobi młodziutki Leo.
I tak też się stało, bowiem gdy pracownicy Barcy zobaczyli grę złotego dziecka, bez zastanowienia zaproponowali mu kontrakt. Żeby było śmieszniej - kontrakt został podpisany na serwetce, bo dyrektor sportowy, Carles Rexach nie miał przy sobie innego papieru. Zależało mu jednak by zaklepać chłopaka - i cały świat piłki nożnej oraz sportu, może podziękować za ten gest, bowiem kontrakt dla Leo oznaczał też opłacenie leczenia jego przypadłości. Dzięki tym decyzjom świat poznał jednego z największych magików w historii.
Od 2000 roku, Messi nieprzerwanie piął się po szczeblach drużyn FC Barcelony. Już 4 lata później zaliczył debiut w pierwszym składzie Blaugrany. 17-latek wszedł przebojem do składu i nie zostawił go przez wiele lat.
„Nigdy nie zapomnę tego, że to on [Frank Rijkaard - przyp.red] rozpoczął moją karierę. Nie bał się na mnie postawić, mimo iż miałem szesnaście, czy siedemnaście lat.”
Po Jorge Messim, Carlesie Rexachu, mamy trzecią osobę, którą wszyscy kibice powinniśmy docenić. Można być fanem innego klubu La Ligi, nie przepadać za Barceloną, ale wysiłek tych ludzi w rozwój Messiego dał światu półboga piłki nożnej.
Wspominanie i wyliczanie trofeów, które zdobył wraz ze swoim klubem Lionel Messi byłoby paskudnym kopiowaniem - są tego takie ilości, że nie da się zrobić tego inaczej niż metodą kopiuj-wklej. Po drodze zgarnął też masę nagród indywidualnych, dokonał też czegoś absolutnie kosmicznego - strzelił 91 bramek w jednym roku kalendarzowym.
Trauma odejścia
Messi trafił do Barcy jako dziecko, spędził w niej ponad 20 lat. Miasto było jego domem, klub jego opoką, a Messi - opoką klubu. Przez lata zmieniali się trenerzy, odchodzili i przychodzili zawodnicy, Messi był stały - to oni się zmieniali. Wokół niego ustalony był rytm funkcjonowania klubu, jego status był niepodważalny. Całe życie Lionela Messiego sprowadzało się do klubu, oczywiście miał też życie prywatne - ale kto miałby odwagę dokonać zmiany, po ponad 20 latach w jednym zakładzie pracy, w jednej rodzinnej firmie, w jednym mieście. Messi to zrobił i był to szok - dla niego i dla klubu. Barcelona - zdaje się - zaczyna sobie radzić we współczesnej erze, Messi jeszcze nie.
Nowe otoczenie, nowy klub, nowe miasto. Lionel rzucił się na głęboką wodę i narazie… raczej dryfuje, ledwo łapiąc oddech, niż pływa w stylu dowolnym, na co liczył świat. Wprawdzie na miejscu spotkał kilku kolegów, takich jak Neymar, Angel di Maria, Mauricio Pochettino, czy tez Keylor Navas, co mogłoby wygładzić szok związany ze zmianą.
Nie może dziwić więc tak bardzo słaba dyspozycja Messiego w ostatnich tygodniach. Lionel nie zachwyca, nie strzela i właściwie nawet nie biega. Jest cieniem samego siebie, jego zaangażowanie w grę budzi wątpliwości. Te, wypowiedział po meczu PSG - Manchester City, Van der Vaart.
„Messi chodził po boisku. Czy nie jest mu wstyd przed kolegami? Chodził w kółko, wszyscy go mijali. Denerwuję się na niego. Szkoda, bo taki piłkarz już nigdy się nie narodzi. Zaczęło się już za Ronalda Koemana w Barcelonie. To była właściwie odmowa pracy. To nie jest normalne dla takiego piłkarza”
Holenderski pomocnik dodał też porównanie do innego bohatera dużego transferu w ostatnim czasie, gracza, który jako jedyny rzucił Messiemu rękawicę. I ostatnio pokazuje, że jest po prostu lepszy.
„Spójrzmy na Ronaldo. To inni zawodnicy, ale Cristiano walczy. Chce przenieść zespół na inny poziom”.
Liczby też nie przekonują. Messi nie tylko wygląda na niezainteresowanego grą i wizją Maurcio Pochettino, który prawdopodobnie straci swoją posadę, ale też zdemotywowango do budowania swojego pomnika. Tak jakby spotkało go najzwyklejsze na świecie i prozaiczne wypalenie zawodowe. Lionel strzelił 4 bramki w barwach nowej drużyny, grając w 10 spotkaniach. Czyli strzela bramkę co około… 190 minut. Oczywiście to tylko statystyka - nikt nie narzekałby na małą ilość bramek, gdyby Messi robił to, do czego nas przyzwyczaił - czarował swą grą, zachwycał driblingiem i brał na siebie odpowiedzialność. W Paryżu tego nie robi.
Jego liczby są słabe, jego występy nieciekawe, a gra pozostawia wiele do życzenia. Z czym boryka się Lionel? Z brakiem chęci do gry? Czy klimat Paryża mu nie odpowiada, albo po prostu nie może odnaleźć się w nowej drużynie? A może nie znajduje miejsca w układance trenera? Jeśli sytuacja będzie się przedłużać te pytania zaczną być zadawane coraz głośniej. Kibice czekają na powrót króla, bowiem Messi ciągle może wrócić. Liczy na to nie tylko Paryż - liczy na to cały świat.
Tymczasem media donoszą, że Lionel dostanie… Złotą Piłkę 2021! Może to taka nagroda - motywacja, żeby przypomnieć mu kim jest. Bo ostatnio po prostu nie jest sobą.