Zakusy na Papszuna. Dlaczego przeprowadzka do Warszawy nie ma sensu?
Dodał: Jan Szlempo
Data dodania: 26-11-2021 13:54
Legia Warszawa w tym sezonie zawodzi, denerwuje i kompromituje się coraz bardziej. Ci, którzy nie są fanami klubu ze stolicy - mogą się tylko śmiać. Jednak ci, którzy kibicują stołecznemu klubowi oraz wspierają go w europejskich meczach - są na skraju wytrzymałości. Czy kolejna zmiana trenera coś da? I dlaczego trener Papszun nie powinien przyjmować propozycji z Warszawy?
Trwa sezon. Legia jeszcze go nie zaczęła
Tak można określić grę stołecznego miasta od kilku miesięcy, bowiem wszystko wygląda tak, jakby Legia po prostu nie dojechała do tego sezonu rozgrywkowego. Wprawdzie nadzieje od jakiegoś czasu były spore, bowiem posadę trenera objął Czesław Michniewicz, który wyrobił sobie renomę pracując wcześniej z innymi klubami Ekstraklasy, dobrze radził też jako trener kadry U-21. Zresztą zdobył z Legią Mistrzostwo Polski, wcześniej ta sztuka udała mu się też z Zagłębiem Lubin.
Czesław Michniewicz jednak gry Legii nie odmienił. Starał się wprowadzić swoje rozwiązania, kombinował i nawet dał nadzieję wygrywając dwa mecze w Lidze Europy, jednak blamaż za blamażem w rodzimej Ekstraklasie zagotowały kibiców i zarząd do tego stopnia, że Michniewicz musiał odejść. Jego menadżer sugerował to już wcześniej:
„Czesiu czuł się bardzo dobrze. Wiedział, że to największy klub w Polsce, że w ostatnich latach osiąga największe sukcesy, miał świetny kontakt z zawodnikami, więc można powiedzieć, że praca w Legii był dla niego spełnieniem marzeń. Ale ja widziałem, co się dzieje. Teraz mogę to ujawnić, ale ja już w lecie doradzałem mu, żeby po awansie do Ligi Europy podał się do dymisji. Dlaczego? Bo widziałem, jak budowana jest ta drużyna. Trener chciał stawiać na piłkarzy mobilnych, a takich nie dostał. No ale ktoś tych piłkarzy znalazł, sprowadził i ktoś im płaci”.
Mariusz Piekarski, menadżer Michniewicza wie o czym mówi jak mało kto. Sam przecież reprezentował barwy Warszawskiej drużyny w czasie swojej kariery zawodniczej.
Dziś Legia zajmuje siedemnaste miejsce w Ekstraklasie, przegrali aż siedem meczów z rzędu, co oznacza najgorszą serię klubu od 1936 roku. Tymczasowy trener, który objął klub po Michniewiczu nie tylko nie poprawił sytuacji, ale właściwie kompromituje klub z każdą rozegrywaną minutą.
Mioduski ma plan. Plan A, plan B, plan C…
Stare przysłowie mówi: „Plan B to zrealizować Plan A”. Nie zna go jednak prezes i właściciel klubu, Dariusz Mioduski, który chyba lubi, gdy jego drużyna jest w tarapatach. Wprawdzie ostatnie lata to raczej czas sukcesów jego drużyny, jednak atmosfera wokół zarządu, klubu, czy też trenerów zawsze jest nieco napięta. I przyczyną tego napięcia jest właśnie nieomylny prezes i właściciel. Wszak ryba psuje się od głowy, a ta głowa zdaje się, że traci jasność widzenia.
Marek Gołębiewski pierwotnie miał pracować do końca sezonu. Tak się jednak najpewniej nie stanie, bowiem zakusy na Papszuna są już oficjalne - Mioduski w wywiadzie przyznał, że pracuje nad zatrudnieniem trenera Rakowa Częstochowa oraz jego sztabu i jeśli nie uda się to teraz, będą próbować dalej. Choć to oczywiście nieeleganckie, wypowiadać się o trenerze innej drużyny, z którą rywalizuje się na boisku, to prezes Mioduski o elegancji zapomniał już dawno. Być może w ten sposób chce wywrzeć presję na Rakowie, może na samym Papszunie. A może mydli oczy? O sytuacji wypowiedział się właściciel klubu z Częstochowy, Michał Świerczewski:
„Prezes Legii Warszawa bardzo często publicznie podkreśla, jak ważny jest szacunek pomiędzy klubami PKO BP Ekstraklasy, aby budować wspólnie silną ligę. Natomiast te słowa odbieram jako kompletne zaprzeczenie tej postawy - w szczególności do mniejszego klubu. To pośrednio wkroczenie w nasze interesy. Nie wiem, jaki dokładnie cel miał ten wywiad, bo nie rozmawiałem o nim z prezesem Mioduskim, ale na pewno uderza on w nasz klub i w naszą szatnię”.
Czy da się skusić?
Nie możemy ukrywać, że Raków to mniejszy klub niż Legia. Praca z największą ekipą w kraju to na pewno spełnienie marzeń wielu szkoleniowców. Marek Papszun ma twardy orzech do zgryzienia, bowiem Częstochowa to miasto, które mu zaufało. Jego historia jest inspirująca, bowiem jeszcze kilkanaście lat temu był on zwykłym nauczycielem historii i wychowania fizycznego. Dziś jest najbardziej pożądanym trenerem w Polsce.
Marek Papszun zdobył Puchar Polski, Superpuchar, doprowadził do dość sensacyjnego wicemistrzostwa kraju mały klub, jakim jest Raków Częstochowa. Zresztą to on jest autorem tego sukcesu w największym możliwym stopniu, bowiem wprowadził on drużynę najpierw do I ligi, potem do Ekstraklasy. W zeszłym roku jego ekipa została wybrana drużyną roku, on sam - trenerem roku. Spekulowano nawet, że mógłby zastąpić Jerzego Brzęczka na stanowisku selekcjonera reprezentacji. Nic dziwnego, że pan Mioduski chce zatrudnić Papszuna, przypuszczalnie nie on jeden. Tylko legia jednak ma zaplecze sportowe i finansowe, by skusić go do przeprowadzki. Co mówi na ten temat sam zainteresowany?
„Dla mnie na tę chwilę nie ma takiego tematu”. Dodaje też: „to akademickie dywagacje, bo nie ma tematu zmiany klubu. Pracuję w Rakowie i koncentruje się na tym, żeby z tą drużyną osiągnąć jak najlepszy wynik w lidze. Na pewno nie bujam w obłokach, nie siedzę i nie myślę – Marek, ale jesteś świetny… To nie w moim stylu.”
Krótko, konkretnie, na temat. Cały Papuszn. Na pytanie dotyczące możliwej zmiany otoczenia i tego, że Mioduski zmienia trenerów jak rękawiczki, odpowiada:
„Jeśli jednak miałoby do tego dojść, to… nie boję się. Nie rozumiem tych stwierdzeń, że ja w Rakowie o wszystkim decyduję, a w Legii nie miałbym nic do powiedzenia. W Częstochowie nie mam wpływu na nic nadzwyczajnego. Naprawdę! Odpowiadam za swoją działkę – prowadzenie i szkolenie drużyny. Jest właściciel, który wytycza strategię działania, pełniący role wykonawczą prezes, jest dyrektor sportowy. Oczywiście wyrażam swoją opinię w kwestii transferów, ale kompletnie nie wiem, skąd wzięły się takie głosy, że Papszun wszystkim w klubie trzęsie…”
Po raz kolejny konkretnie i szczerze. Obejmowanie Legii będącej w kryzysie to właściwie pokusa, nie problem - stać się tym, który odmieni grę największego Polskiego klubu to wielka nobilitacja i możliwość. Legia to jednak klub prowadzony w chaotyczny sposób przez nieprzewidywalnego faceta, a Marek Papszun to wymagający i charyzmatyczny człowiek. Ich wspólna przygoda skończyłaby się szybciej niż zaczęła. Straciłby na tym Papszun i Raków Częstochowa, straciłaby na tym Legia. Mioduski nie ma nic do stracenia, więc jemu akurat wszystko jedno.
Następne kroki
Mam ogromną nadzieję, że zaplecze finansowe oraz inne względu nie skuszą trenera Rakowa. Jego konsekwencja, spojrzenie na grę i filozofia futbolu są na tyle interesujące i wartościowe, że szkoda byłoby oglądać go na łajbie, która nieprzerwanie szargana jest szturmami wewnętrznymi.
Marek Papszun zasługuje jednak na to, by w pewnym momencie swojej drogi wprowadzać swoją filozofię do większych drużyn, niż Raków. Być może plotki dotyczące reprezentacji nie były wyssane z palca? Uważam, że wielką wartością byłaby sytuacja, gdzie trener naszej kadry narodowej jest Polakiem, chociaż narazie kredyt zaufania ma Sosusa. Papszun jednak sam powiedział, że trenowanie reprezentacji to „crème de la crème pracy szkoleniowca”. Przyznał jednak też, że „dziś do reprezentacji mam jak stąd do Ameryki”.
Liczę, że póki co zostanie w Rakowie. Tam rozpoczął swoją misję i byłoby pięknie, gdyby ją kontynuował. Następnie może kadra, a może zagraniczny klub? Papszun zasługuje na rozwój, zaufanie i pozycję, której nie zapewni mu Legia Warszawa.