Kandydat na prezydenta FC Barcelona chce wielkich transferów. Liczy na swoje kontakty z menedżerem. Celem rewelacyjny napastnik.

Joan Laporta ma wielką ochotę na to, by wrócić na fotel prezydenta FC Barcelona. 58-letni prawnik pełnił tę funkcję w latach 2003-2010. Teraz, żeby zostać następcą zdymisjonowanego już Josepa Bartomeu, musi się mocno postarać. Najkrótsza droga do przekonania wyborców to... obietnice transferowe. Hiszpańskie media informują, że Bartomeu planuje ściągać wielkie gwiazdy.

Padło już w kontekście przeprowadzki na Camp Nou nazwisko Davida Alaby. Austriak nie dogadał się z Bayernem Monachium w sprawie przedłużenia wygasającego z końcem sezonu kontraktu i jest do wzięcia za darmo od lata lub za stosunkowo niewielką kwotę już w styczniu.

Alaba nie jest jednak aż takim transferem, który rozgrzewałby wyobraźnie fanów Barcy. Tym bardziej, że w grze o stopera są też Juventus i Chelsea, które jeśli pewnym informacją, mają wyższe notowania u piłkarza niż Duma Katalonii.

Kto więc działałby na wyobraźnię lepiej, szczególnie w kontekście odejścia Luisa Suareza i możliwego transferu Leo Messiego? Dziennikarze programu "El Chiringuito" informują, że Laporta myśli o wygraniu wyścigu o... Erlinga Haalanda. Rewelacyjny norweski napastnik Borussii Dortmund miałby trafić do Barcy dzięki dobrym kontaktom Laporty z menedżerem Mino Raiolą. Łatwo jednak o taki transfer nie będzie. Haaland przynajmniej jeszcze przez 1,5 roku ma zostać w BVB, a ponadto chcą go też Juventus, Real Madryt i jeszcze kilka innych topowych klubów.

Futbol.pl, fot. Natursports / Shutterstock.com