Szkoleniowiec Jagiellonii Białystok przed meczem z Pogonią Szczecin. "Dlaczego w niedzielę nie mielibyśmy tam wygrać?"
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 29-07-2022 14:00
Maciej Stolarczyk, szkoleniowiec białostockiej Jagiellonii, odpowiadał na pytania dziennikarzy przed niedzielnym meczem w Szczecinie z Pogonią.
Szkoleniowiec wraca do Szczecina, z którym wiążą go pozytywne wspomnienia.
– Nie będę ukrywał, że ten mecz ma dla mnie sentymentalne znaczenie. W Szczecinie spędziłem wiele lat, grając i funkcjonując przy klubie, współtworzyłem to, co dzisiaj widzą kibice. Z drugiej strony to mecz ligowy, konfrontacja z drużyną, która cieszy się w regionie olbrzymią popularnością, a w ubiegłych dwóch sezonach awansowała do Ligi Konferencji. „Portowcy” mają dobrych zawodników. Wiem jaką klasą jest Kamil Grosicki, jakim atutem jest jego szybkość, gra na skrzydłach. Szczecinianie mają także Bichakhczjana, z jego mocnym uderzeniem z lewej nogi. Tak mógłbym wymieniać każdego i komplementować, ale nie o to chodzi. Mamy swój plan, a w ostatniej kolejce Śląsk udowodnił, że można ich pokonać. W Szczecinie w ubiegłym sezonie wygrywały Wisła Płock i Raków. My też chcemy tam zwyciężyć – zapowiada.
Jak wygląda sytuacja kadrowa?
– Kontuzjowani dołączyli do treningów, mam na myśli Camarę, Romanczuka i Nasticia. Mamy jeszcze dwa dni do meczu i przekonamy się, czy będą mogli wystąpić, tym bardziej, że po ostatnim spotkaniu mamy też kilka drobnych urazów. Taras jest kapitanem tego zespołu, ważną postacią w tej drużynie. To naturalne, że każdy trener chce mieć pełną kadrę. Powrót Romanczuka doda pewności i jakości drużynie, bo podniesie rywalizację. Ja zyskam większy wachlarz możliwości – ocenia.
Czy na morale Pogoni wpłynie klęska w Kopenhadze?
– Tak wysoka porażka, pomimo dobrej gry, na pewno nie pomaga. W ostatnich tygodniach Pogoń nie miała czasu na treningi, tylko grała mecze. W tym elemencie trener ma mniejsze pole manewru. Zgadzam się, że w spotkaniu ze Śląskiem „Portowcy” stworzyli więcej sytuacji, ale to pokazuje, że w naszej lidze każdy może wygrać z każdym i potyczka we Wrocławiu jest dowodem na potwierdzenie tej tezy. Na pewno w niedzielę nikt już nie będzie myślał o starciu z Brondby – podkreśla.
Jak na rywali może wpłynąć fakt grania co trzy dni?
– Każdy ma swoją filozofię, Pogoń nie przekładała meczów, pozostali to zrobili. Najwidoczniej tak ułożono plan, aby zrealizować swój cel. Również my mamy swój cel, ale w niedzielę wieczorem powiem, czy był on skuteczny. Pogoń w tym tygodniu doznała dwóch porażek i będzie szukała rehabilitacji. Szczecinianie preferują grę ofensywną, kreują sytuacje. Być może brakuje im regularności, ale to początek sezonu. My na wyjeździe zechcemy pokazać jakość – deklaruje.
Jaką Pogoń zobaczymy w niedzielę? – Nie chcę odkrywać się, aby mówić o Pogoni. Trener Gustafsson kontynuuje myśl Kosty Runjajicia. Widać kontynuację pracy. Życie pokazało, że faworyci też mogą się potknąć i mają słabsze momenty, które przeciwnicy wykorzystują. My też zechcemy je wykorzystać, chociaż nie chcę zdradzać planu na to spotkanie. Szczecinianie mają indywidualności, które robią różnice jak Kowalczyk, Drygas, wspomniani Ormianin i Grosicki. Kluczowe będzie to, co zrobimy my. Możemy skupić się na rywali, a zapomnieć o sobie. My skupiamy się na naszych atutach i chcemy je uwydatnić. Oczywiście przed pierwszym gwizdkiem mogę opowiadać niestworzone historie o atutach, a później przychodzi mecz i trzeba je uwydatnić. Nasze możliwości są ogólnie znane, każdy wie, kto stanowi o sile zespołu. Mamy jednak nowych zawodników, którzy chcą się zadomowić w zespole, są głodni sukcesów, a także tych zasłużonych, którzy mogą i są w stanie pociągnąć drużynę – wyjaśnia.
W piątek czeka nas losowanie par rozgrywek o Puchar Polski.
– Z kim chciałbym zagrać o Puchar Polski? Liczę na pusty los (śmiech). Rywal nie jest tak kluczowy, jak rezultat konfrontacji. Trzeba mieć trochę szczęścia w losowaniu, ale aby zdobyć Puchar Polski trzeba wygrać sześć meczów i w pewnym momencie zmierzyć się z trudnym przeciwnikiem. Oczywiście, szczęście jest istotne, ale chcemy koncentrować się na sobie. Czy słabszy rywal będzie pewnikiem awansu? Często ci słabsi rywale grają nisko w obronie, przez którą trzeba się przebić. To nie czyni widowiska atrakcyjnym, a drużyna przeciwna nastawia się na kontry. Stąd biorą się niespodzianki. Czasami zespół teoretycznie silniejszy gra bardziej otwartą piłkę. Czasami lepszy rywal da więcej możliwości do wygranej od tego teoretycznie słabszego – zakończył Maciej Stolarczyk.
Źródło i foto: Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok