Ustawienia Twojej prywatności

Strona korzysta z plików Cookies, aby zapewnić Ci maksymalny komfort korzystania z serwisu oraz jego usług oraz dostosować treści do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza akceptację że będą one zamieszczane w urządzeniu końcowym. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce.

Arsenal Londyn. Kanonierzy znów strzelają

Dodał: Jan Szlempo
Data dodania: 24-03-2022 10:22
Arsenal Londyn. Kanonierzy znów strzelają

Liga angielska nie bez powodu uważana jest za najmocniejszą w piłkarskim świecie. Od lat walka o europejskie laury zdominowana jest przez drużyny z wyspy, a zmagania o TOP4 w Premier League wzbudzają ogromne emocje. Do czołówki angielskich drużyn wraca Arsenal Londyn. 

 

Zmiany na stadionie Emirates 

Arsenal Londyn to drużyna, która najdłużej utrzymuje się w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii. Londyńczycy grają w Premier League od 1919 roku, a ponad sto lat zmagań przyniosło wiele trofeów oraz jeden z najpiękniejszych marszów po zwycięstwo w lidze. Fani piłki nożnej z łezką w oku, wspominać mogą drużynę The Invincibles z sezonu 2003/2004. Arsenal Londyn zajął pierwsze miejsce w tabeli, nie przegrywając ani jednego spotkania. 

Myśląc o Arsenalu, nie sposób zapomnieć o osobie Arsena Wengera. Wybitny trener z Francji przez ostatnie lata nie był kochany przez kibiców swojej drużyny, mówiono, że już dawno powinien odejść, a jego metody są przestarzałe. Być może tak było, ale to Wenger przez 22 lata swoich rządów w klubie zbudował monolit. 

Od momentu odejścia z klubu, czyli sezonu 2017/2018, drużyna nie miała lidera i grała bez wizji. Presji tak wielkiego klubu nie udźwignął Unai Emery (świetny trener średnich klubów, wszak z Sevillą, która miała Krychowiaka w składzie osiągnął znaczące sukcesy, ale w rzeczonym Arsenalu, a później w PSG - nie dał rady), a od trzech lat Londyński wózek ciągnie Mikel Arteta. Były asystent Pepa Guardioli był wyśmiewany, wyszydzany, a jego drużynie wiele brakowało. Dziś wygląda na to, że Kanonierzy wracają na szczyt. 

Era Artety. Kanonier raz, Kanonier na zawsze

Pochodzący z San Sebastian Mikel Arteta nie został wybrany na stanowisko trenera w Londynie przez przypadek. Nieprzypadkowe jest też zaufanie i czas, jaki dostał Hiszpan. Wychowanek amatorskiego klubu Antiguoko, w wieku 15 lat trafił do FC Barcelony i przez wiele lat stanowił o sile Barcy B. Po latach spędzonych w PSG, Realu Sociedad i Rangersach, trafił na wyspy. Od 2005 roku reprezentował drużynę Evertonu, a na ostatnie 4 lata swojej kariery przeniósł się właśnie do Arsenalu Londyn. 

Najbardziej faulowany gracz Premier League i świetny boiskowy asystent miał czas, by uczyć się trenerskiego fachu. Czas spędzony pod wodzą Wengera nie obfitował w trofea, nie można jednak przemilczeć zdobycia dwóch Pucharów Anglii oraz zwycięstwa w rozgrywkach o Tarczę Wspólnoty. 

Jako piłkarz, Arteta często porównywany był do Pepa Guardioli. Dziś możemy uśmiechnąć się, wspominając te porównania, bowiem od 2016 do 2019 roku pełnił on rolę asystenta trenera w Manchesterze City. Podobny na boisku, podobny na ławce trenerskiej? W miarę. Arteta wypracowuje swój własny styl, a po trzech latach na Emirates możemy zaufać, że ten proces może przynieść trofea, co zrekompensuje chude lata, o które mieli żal kibice z Lądka. Pardon, z Londynu. 

Arsenal Londyn dziś. Powrót na szczyt

Powiedzieć, że Arsenal Londyn wrócił na futbolowy szczyt byłoby przesadą. Kanonierzy są jednak na dobrej drodze, by znów być ekipą, której obawiają się przeciwnicy, ekipą, która gra swój własny futbol. Ekipą, która będzie zdobywać trofea. A te trafiły już do ekipy z Londynu. Artecie udało się sięgnąć po Puchar Anglii w swoim pierwszym sezonie, jako samodzielny trener, rok później wygrał Superpuchar Anglii. Nie wystarczy to, aby nasycić apetyt kibiców, a jedynie go podrażnić. Kibice chcą więcej, Arteta chce więcej, Arsenal chce więcej. 

W Premier League Kanonierzy zarówno sezon temu, jak i dwa sezony temu, zajęli ósme miejsce. Aktualne rozgrywki pokazują jednak progres, jaki dokonał się na Emirates. Arsenal zajmuje czwarte miejsce i odważnie rości sobie prawa do miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów. 

Wpływ na to ma między innymi polityka transferowa klubu. Niedawno Londyn opuścił Pierre-Emerick Aubameyang. Gabończyk, który jeszcze jakiś czas temu pełnił rolę kapitana Arsenalu, rozwiązał kontrakt i przeniósł się na Camp Nou. To rozwód, który był odważnym krokiem z obu stron, zdecydowanie jednak wyszedł na dobre obu stronom. Arsenal dobrze radzi sobie bez grymaśnego napastnika, który chyba nie dorósł do roli kapitana, a ten świetnie wkomponował się w projekt Xaviego. 

Młodość, młodość, młodość

Coraz lepiej radzi sobie Martin Ødegaard. Norweg, który miał być przyszłością Realu Madryt jest teraźniejszością Arsenalu Londyn. Ofensywny pomocnik pomaga nie tylko na boisku, gdzie zalicza coraz więcej asyst i po prostu dobrych występów, ale też poza nim. Arsenal zastanawia się nad ściągnięciem Edena Hazarda, który nie odnalazł się w Madrycie i chętnie wróciłby na angielskie boiska. Klub przygląda się też 18-letniemu talentowi, który nazywany jest drugim Kaką. Gunnersi rozważają transfer Bruno Iglesiasa, którego dobre relacje z Martinem mogą pomóc przy potencjalnym transferze. 

Dzięki młodym zawodnikom, Arsenal walczy o TOP4. Bukayo Saka, Emile Smith Rowe czy Gabriel Martinelli łącznie mieli udział przy 33 bramkach Kanonierów. To budzi nadzieje i robi wrażenie, tym bardziej, że najstarszy z nich - Smith Rowe nie ma nawet 22 lat.

Do końca sezonu w Anglii zostało 9 kolejek. Sześć ostatnich pojedynków Kanonierów to aż pięć zwycięstw i jedna porażka z wiceliderem. Drużyna z Londynu traci za dużo punktów, by wyprzedzić Liverpool lub Manchester City, ale mogą podskoczyć jeszcze do rywala zza miedzy - Chelsea Londyn.

I co będzie dalej?

Już w następnej edycji Ligi Mistrzów, znów zobaczymy w niej Kanonierów. To wiemy dziś prawie na pewno. Z wytęsknieniem czekają na to kibice, bowiem ostatni raz ta piękna melodia wybrzmiewała na Emirates w sezonie 2016/2017. Fani drużyny, piłkarze, trenerzy i włodarze głodni są międzynarodowego sukcesu. A kolektyw, który tworzy Arteta ma szansę nie tylko znaleźć się w tych rozgrywkach, ale i w nich nieco namieszać. Wszystko zależy od nich samych. 

TAGI

Inne felietony