Ustawienia Twojej prywatności

Strona korzysta z plików Cookies, aby zapewnić Ci maksymalny komfort korzystania z serwisu oraz jego usług oraz dostosować treści do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza akceptację że będą one zamieszczane w urządzeniu końcowym. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce.

Come together. Piłkarskie duety, za którymi tęsknimy. Część I

Dodał: Jan Szlempo
Data dodania: 07-04-2022 10:05
źródło zdjęcia: twitter.com/stevey_cfc

Historia piłkarskich boisk pamięta wiele wspaniałych indywidualności, piłkarzy, którzy potrafili zmienić wynik meczu, a tym samym bieg historii. Złota Piłka przyznawana będzie głównie za osiągnięcia indywidualne, a fani statystyk zawsze będą się spierać o to, kto ma lepsze liczby. Ale piłka nożna to nie liczby. To drużyna, to kolektyw i wspólne zwycięstwo lub porażka. 

 

Pojedynczy geniusze potrafią umiejętnościami zszokować świat, ale w pamięci fanów piłki nożnej zostaną nie tylko oni, ale i piłkarskie duety. Boiskowe pary, które rozumieją się lepiej niż niejedno małżeństwo. Współpraca, telepatyczne połączenie, taktyczne uzupełnianie i wzajemna motywacja. To czynniki, które powodują, że dwójka graczy na boisku staje się jednym organizmem, w którym jeden nie funkcjonuje bez drugiego. 

 

Wszyscy fani piłki nożnej mają mają swoje ulubione bramkostrzelne pary. Duety, które pracowały razem latami i wypracowały sobie wspólny system gry, który niweczył nadzieje przeciwników. Ale wybitne duety to nie tylko napastnicy, ale też gracze z innych formacji. Dlatego zestawienie dotyczyć będzie nie tylko tych, którzy atakowali ramię w ramię, ale też bronili dostępu do swojej bramki. 

 

Rio Ferdinand i Nemanja Vidic 

Sezon 2006 - to wtedy obrona Manchesteru United stała się optymalna. Była skałą, monolitem. Przedrzeć się przez zasieki obronne ekipy Sir Alexa Fergusona było wtedy praktycznie niewykonalne. Tylko przebłysk geniuszu przeciwników pozwalał na zdobycie bramki przeciwko angielskiemu hegemonowi. I oczywiście panowie nie byli nieomylni i pozbawieni wad, ale nadrabiali gorliwością, wolą walki i chęcią zwycięstwa. 

Do historii przeszły słowa serbskiego obrońcy, który powiedział, że można naprawić złamany nos, ale nie da się naprawić utraconej dumy po straconej bramce. To był jeden z tych graczy, którzy wkładali głowę tam, gdzie inni bali się włożyć nogę. Gdy Rio Ferdinand, będący gwiazdą w Anglii i swego czasu najdroższym obrońcą w lidze, usłyszał o transferze Vidica - nie miał pojęcia kim jest ściągnięty przez Fergusona Serb. 

On długo nie zagrzeje tu miejsca, nie ma szans. Tak o nim myślał Rio, który rozmawiając z Rooneyem, wielokrotnie poddawał w wątpliwość umiejętności Vidica. Z czasem jednak zaufanie między obrońcami wzrosło, o czym opowiadał anglik.

Myślę, że dużą częścią naszego duetu było to, że staliśmy się również dobrymi kumplami poza boiskiem. Zwłaszcza w pierwszych dniach po jego przeprowadzce, często piliśmy kawę czy coś jedliśmy. Pomogłem mu się zadomowić, zabierałem go kilka razy na miasto, po treningu spędzaliśmy czas na obiektach sportowych. Chodziliśmy razem do sauny, na siłownię, siedzieliśmy w basenie na regeneracji i cały czas rozmawialiśmy. On czerpał wiedzę ode mnie, ja od niego. Z naszych rozmów wynikało to, jak ja widzę grę w obronie, a jak on. Potem poprzez trening zacząłem widzieć rzeczy, w których jest dobry.  Była między nami rywalizacja, bo ja chciałem być postrzegany jak najlepszy oraz on również. Chciał być lepszy ode mnie, ja chciałem być lepszy od niego. Myślę, że najlepsze w naszej współpracy było to, że obaj chcieliśmy, aby to nasz duet był postrzegany jako najlepszy.

Broniąc razem barw United, Ferdinand i Vidic zdobyli wiele trofeów, ale to nie definiuje ich wspólnej kariery. Definiuje ją to, że wypracowali sobie wspólny system boiskowego poruszania się, który przerażał przeciwników. 

 

Didier Drogba i Nicolas Anelka

Choć nigdy nie byłem fanem talentu najemnika, jakim był Anelka, to umiejętności Drogby zawsze mi imponowały i po cichu zazdrościłem Londyńskiej Chelsea takiego napastnika w swoich szeregach. I chociaż obaj panowie zaliczyli w Londynie tylko jeden udany sezon to zdecydowanie warto o nich wspomnieć. Bo piłkarsko po prostu na to zasługują. 

Gdy Luisa Felipe Scolariego na ławce trenerskiej zastąpił Carlo Ancelotti, nikt nie wiedział jakim systemem będzie grała Chelsea, ani kto ustawiony będzie na szpicy. Za Drogbą przemawiały wcześniejsze sukcesy, ale wątpliwość budziły kontuzja i słaby poprzedni sezon. Sezon, który znakomicie wyszedł Anelce. Ancelotti, jeden z najwybitniejszych trenerów w historii futbolu nie zastanawiał się długo i w pierwszym składzie wystawił obu napastników. I to była dobra decyzja. The Blues sięgnęli po mistrzostwo kraju, a duet złożony z uzupełniających się graczy afrykańskiego pochodzenia - zdobył łącznie 40 bramek. 

Ja i Didier chcemy grać razem w pierwszym składzie. Świetnie się uzupełniamy, rozumiemy. Nasza współpraca wygląda rewelacyjnie

Wracając myślami do czasów, gdy Ci panowie atakowali na boiskach Premier League, nie mogę odmówić im finezji. Ten jeden sezon, który dali kibicom The Blues to coś więcej niż piękne wspomnienie. To kamyk do pominika. 

 

Jakie jeszcze duety rozgrzewały do czerwoności kibiców? Kto dawał nadzieję, że drużyna wzbije się na wyższy poziom? Która liga słynie z najlepszych par współpracujących ze sobą, czy taką parą możemy nazwać tylko piłkarzy, no i kto stanowił o sile jednej drużyny, by lata później spotkać się ponownie - w innym, ale wspólnym trykocie? Felieton to tylko początek większej całości o futbolowych duetach, o współpracy, o uzupełnianiu się i boiskowej telepatii. Zapraszam do części II.

TAGI

Inne felietony