Ustawienia Twojej prywatności

Strona korzysta z plików Cookies, aby zapewnić Ci maksymalny komfort korzystania z serwisu oraz jego usług oraz dostosować treści do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza akceptację że będą one zamieszczane w urządzeniu końcowym. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce.

Smuda nie podołał. Kto naprawi krakowską maszynę?

Dodał: Michał Ptaszyński
Data dodania: 10-03-2015 8:08
Smuda nie podołał. Kto naprawi krakowską maszynę?

Zwolnienie Franciszka Smudy z Wisły wzbudziło w piłkarskim środowisku różne opinie. Jedni pochwalają decyzję władz „Białej Gwiazdy”, kolejni za to ganią sterników klubu z Krakowa za pochopną decyzję. Naszym zdaniem pożegnanie się ze Smudą było sprawą słuszną, którą można spokojnie wyjaśnić.

Dziennikarskie środowisko bardzo lubi porównania klubów piłkarskich do wielkich firm i korporacji. Zgadzam się z takimi tezami, patrząc chociażby na przychody jakie generują najlepsze kluby na świecie oraz na działalność pozasportową, na jaką decydują się największe marki na świecie, z Manchesterem United, Realem Madryt i Barceloną na czele.

Taką małą, upadającą firmą stała się Wisła Kraków. Przed laty prężnie działające imperium Bogusława Cupiała, przez nieudane inwestycje związane z projektem „Liga Mistrzów”, zaczęło niebezpiecznie pikować w dół. Kominy płacowe przy Reymonta, które w żaden sposób nie bilansowały się z zyskami klubu spowodowały, że największa w kraju firma, produkcyjnie stawała się typowym średniakiem, który na wielu płaszczyznach przegrywał z rosnącymi korporacjami w Warszawie, Poznaniu czy Gdańsku.

Misji ratowania znanej w całym kraju marki podjął się Jacek Bednarz. Bednarz odpowiadał jednak za finanse klubu. Finanse opierać się miały w dużej mierze na pracy wykonywanej przez piłkarzy, których do „produkcji” przygotowywać miał zatrudniony w czerwcu 2013 roku Franciszek Smuda.

Smuda posiadający wielkie doświadczenie w branży i liczne kontakty, sprowadził do przedsiębiorstwa najlepszych możliwych wykonawców i zaczął robić swoje. Odbudowa Wisły trwała spokojnie, a z każdym kolejnym okresem przychodził rozwój drużyny. Za pierwszym razem miejsce w czołowej ósemce przedsiębiorstw w Polsce uznano za sukces. Podobnie byłoby roku kolejnego, gdyby nie kolejne poważne zmiany w firmie.

Z pracą pożegnał się prezes Bednarz, a kolejnym człowiekiem, który miał być kołem ratunkowym przedsiębiorstwa, został Robert Gaszyński.   Człowiek, który niegdyś z sukcesami pracował w Krakowie, po zakończeniu przygody z piłką, zajął się innymi interesami, na który polu odnosił liczne sukcesy. Ów człowiek, podczas pierwszego spotkania z dziennikarzami mówił, że Wisła Kraków go ukształtowała i teraz chce spłacić pewien dług wobec swojego pracodawcy sprzed lat. Gaszyński podczas pamiętnego przemówienia dał także jasny cel kibicom, dziennikarzom, piłkarzom oraz trenerowi Smudzie – misja na rok 2015 nazywa się europejskie puchary.

Utopia? Niekoniecznie. Praca jaką dotychczas wykonywali podopieczni Smudy pozwała myśleć o realizacji tego planu. Gaszyński by wesprzeć swoją ekipę w działaniu, sprowadził do klubu kolejnych trzech ludzi, którzy mieli wesprzeć „produkcję”. Produkcję, która miała nie tylko pozwolić przykurzonej marce znowu pokazać się w świecie, ale także pozwalała odbić się od finansowego dna.
Jednak odpowiedzialny za produkcję Smuda wciąż uznawał, że celem firmy będzie utrzymanie w TOP 16, a miejsce w najlepszej ósemce w kraju to prawdziwy sukces. Konflikt interesów narastał, a spięcie nadeszło w sytuacji, gdy „produkcja” siadła. Maszynka do zdobywania punktów, która doskonale działała jesienią, w 2015 się zatarła, a najlepsi wykonawcy w ekipie Smudy regularnie zawodzili.

Prezes Gaszyński, który tak jak zapowiadał podczas pierwszego spotkania, musiał zadbać o interes Wisły. Chłodna kalkulacja, wiedza o tym, co dzieje się w środku firmy spowodowały, że prezes postanowił zwolnić z pracy Smudę, który nie był dla niego gwarancją realizacji celu na rok 2015. Gaszyński podjął trudną decyzję, ale w niej widział jedyną możliwość rozwoju firmy, która nie może pozwolić sobie na kolejny rok wegetacji.

W Wiśle Kraków trwa obecnie poszukiwanie kolejnego człowieka, który od nowa napędzi krakowską maszynę i wprowadzi ją do europejskich pucharów. Czy będzie to pracujący w hiszpańskiej korporacji Jan Urban, czy jednak inna postać  - zobaczymy. Jeśli jednak byłby to sam Jose Mourinho, to cel europejskie puchary w tym roku musi zostać przez Wisłę zrealizowany.

Futbol.pl

Inne artykuły