Nie tylko Liga Mistrzów. Czar niższych lig. Tutaj bije prawdziwe serce futbolu
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 26-09-2019 16:00
Dziś nietypowy odcinek "Nie tylko Liga Mistrzów". W ciągu ostatnich dni udało mi się zebrać wypowiedzi przedstawicieli klubów występujących na niższych szczeblach rozgrywkowych oraz osób mniej lub bardziej związanych z amatorskim futbolem. Moi rozmówcy opowiedzieli w skrócie o atmosferze panującej wokół ich klubów i postarali się odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego warto obserwować rywalizację w niższych ligach?
Rozpoczynając przed kilkoma miesiącami próby publikacji o klubach, które występują w trzeciej, czwartej i niższych ligach, sam zadawałem sobie pytanie: Jaki będzie odbiór? Początkowo wiele osób nie dowierzało memu zainteresowaniu, myśląc wręcz, że padają ofiarą żartu czy tak zwanego "wypuszczenia". Jak to, ktoś nie z regionu, nie z lokalnej prasy jest zainteresowany naszym klubem??? Takie pytanie słyszałem podczas rozmowy telefonicznej czy odczytywałem w mailowej odpowiedzi. Udało mi się jednak przekonać przedstawicieli wielu zespołów do współpracy, a na portalu pojawiało się coraz więcej informacji o "okręgówce", A czy B-klasie. Wzrosło też zainteresowanie czytelników anonimowymi wcześniej klubami, których nazwy, nie oszukujmy się, były dla większości jak z kosmosu.
Setki rozmów z pasjonatami futbolu, którzy poświęcają swój czas dla ukochanej drużyny, nie licząc na splendor i "wieczną chwałę" w wielkich mediach, były doświadczeniem, którego życzę każdemu zajmującemu się piłką nożną. Takich opowieści, takich historii nie usłyszycie drodzy czytelnicy w miałkich wywiadach w stylu: "Zrobimy wszystko, przeanalizujemy, jesteśmy na dobrej drodze" i tym podobne ble, ble, ble. Ludzie ci, działający na peryferiach futbolu mają niesłychane pomysły na działalność swoich klubów, snują plany na przyszłość, marzą o awansie np. z A-klasy do "okręgówki", a przy tym robią to, jak podkreślają Kamil Jackiewicz z KS UM Krynki, Przemysław Piotrowski z Unii Ciechanowiec, Paweł Danielak z MKS Szczawno-Zdrój czy królowie Twittera z Naprzodu Świbie: For fun...
Proszę mi uwierzyć, że wspomniani przeze mnie panowie i nie tylko oni (przepraszam tych, o których nie wspomniałem) znaleźliby z pewnością zatrudnienie w działach marketingu czy kontaktów z mediami w klubach z Fortuna 1 Ligi, a może i w... Zarażają chorobą o nazwie "Miłość do swojego klubu" i jest to przypadłość, której życzę każdemu.
O tej właśnie chorobie i klimacie rozgrywek lig niższych przeczytacie poniżej. Zebrałem wypowiedzi kilkunastu osób z "małych" klubów oraz redaktorów z portali futbolowych. Warto poświęcić kilkanaście minut. Zapraszam.
Pychowianka Kraków: Niższe ligi mają swój klimat. Zawodnicy do swoich umiejętności dodają zaangażowanie, nie kalkulują, choć następnego dnia pójdą do pracy. Nawet jak nie wychodzi zawsze można być pewnym, że zawodnicy dadzą 100% i będą walczyć, póki sił wystarczy. Klimat trybun jest niepowtarzalny. W miłej atmosferze spotykają się byli zawodnicy, kontuzjowani gracze, wierne fanki i fani, towarzyszki życiowe zawodników. Doping, piwko, grill, rozmowy i emocje. To wszystko można spotkać na Pychowiance i innych kameralnych obiektach niższych lig. Podsumowując jednym słowem: Pasja.
Paweł Danielak, MKS Szczawno-Zdrój: A-klasa w naszym przypadku to "magiczna" liga. Pomimo tego, że gramy w tym sezonie klasę niżej to zainteresowanie kibiców A-klasą jest zdecydowanie większe niż w ubiegłym sezonie okręgówką. Taka sytuacja jest efektem między innymi tego, że praktycznie co tydzień gramy mecze derbowe, co dodaje smaczku całemu wydarzeniu. Na boisku spotykają się praktycznie sami znajomi, co jeszcze bardziej pozytywnie wpływa na całe widowisko. Wydaje się, że rywalizacja jest wtedy znacznie większa, bo nikt z zawodników, nie chce być po meczu obiektem „drwin” i zaczepek kolegi z przeciwnej drużyny. Taka sytuacja sprawia, że i kibice chętniej przychodzą na stadion. Po pierwsze, nie muszą jeździć na dalsze wyjazdy, po drugie oglądają drużyny, które dobrze znają. Tym, którzy jeszcze nie mieli okazji być na naszych meczach w A-klasie, chcielibyśmy powiedzieć, że emocji na boisku nie brakuje. Pomimo tego, że gramy dopiero w 7 klasie rozgrywkowej w Polsce, mecze są zacięte, a przy okazji wpada sporo bramek. Liga jest nieobliczalna i każdy może wygrać z każdym, co dodaje smaczku całym rozgrywkom. Zachęcamy więc do oglądania naszych poczynań i kibicowania wszystkim drużyną występującym w A-klasie, grupie 1, Wałbrzych.
Czarni Wałbrzych: Niższe ligi to rozgrywki specyficzne, które być może nie każdemu przypadną do gustu, ze względu na niski w porównaniu z najlepszymi drużynami w kraju poziom, brak prestiżu czy słabszą oprawę. Mimo wszystko my zachęcamy do uczestnictwa w meczach niższych lig, gdzie nierzadko emocje sportowe są duże, stadiony kameralne i sprzyjające tworzeniu swobodnej atmosfery i integracji, gdzie można spotkać znajomych lub te znajomości nawiązać i generalnie miło spędzić czas. Można zaobserwować ostatnio, że kluby z okręgówek, A-klas czy B-klas robią coraz więcej, żeby nie być dłużej piątym kołem u wozu, które nikogo nie obchodzi czy ubogim krewnym tych największych i niektórym z nich naprawdę dobrze to wychodzi. My ze swojej strony staramy się coraz bardziej uatrakcyjniać nasze mecze ligowe i w każdej rundzie wprowadzać innowacje, które uczynią pobyt kibiców na naszym stadionie wartym wspomnień i polecenia znajomym. Programy meczowe, muzyka i spiker, loteria z nagrodami i wybór zawodnika meczu - to są rzeczy, które do tej pory udało nam się zrealizować, ale mamy jeszcze wiele innych pomysłów, które mamy nadzieję uda się wprowadzić w życie. Oczywiście o bieżących wydarzeniach z życia klubu można dowiedzieć się (i skomentować je czy wziąć udział w dyskusji) z naszej strony internetowej i profili na Facebooku, Twitterze czy Instagramie, a na naszym kane na Youtube dostępne są skróty z meczów i inne materiały. Niektóre spotkania są również dostępne do typowania w ofercie ForBet. W niższych ligach dzieje się coraz więcej i na pewno warto zainteresować się tym tematem, a przede wszystkim przyjść na mecz, aby samemu przekonać się, że warto. Zapraszamy!
Kamil Jackiewicz, KS UM Krynki: Niższe ligi na Podlasiu mają swój klimat jak wszędzie, gdzie się gra w piłkę. Co w nich tworzy atmosferę? Czynników jest kilka. Atmosferę w naszej drużynie zbudowaliśmy już dawno temu, a z każdym rokiem to pielęgnujemy. Niezmienny trzon zespołu chętnie przyjmujący do drużyny młodych zawodników pomagając im "wkręcić się" w klimat szatni . Wspólne wypady, różnego rodzaju imprezy , czas poza boiskiem spędzany wspólnie całymi rodzinami. Swoje zrobiło też widmo upadku klubu, gdzie mobilizacja kilku osób do tego nie dopuściła. Podsumowując to jednym zdaniem zacytuję tutaj hasło kibiców jednej z drużyn piłkarskich: "Nawet bez grosza byliśmy ekipą, bo najpiękniejsze chwile w życiu są za friko"
Stanisław Gajlewicz, prezes RKS Okęcie Warszawa: Jest o nas głośno ostatnimi czasy. Wyszedł taki mix sportowo - marketingowo - historyczny. Ruszyliśmy mocniej z obecnością w social mediach, do tego doszedł czerwcowy awans pierwszego zespołu do ligi okręgowej oraz na koniec wakacji obchodziliśmy 90-lecie naszego klubu. Odbiło się to szerokim echem w dzielnicy i zauważamy przez to wzrost frekwencji na trybunach podczas meczów ligowych. To cieszy, ponieważ widzimy, że klub idzie w dobrym kierunku organizacyjnym i sportowym. W obecnej chwili w naszej szkółce piłkarskiej mamy ponad 120 wychowanków. Chcemy stać się stałym elementem tygodnia dla mieszkańca dzielnicy. Aby stało się naturalne, że w sobotę o 11:00 idziemy z rodziną na mecz RKSu, gdzie są emocje sportowe i atrakcje dla najmłodszych, a także bezpiecznie i czysto.
"Granat", szef Szwadron ’15, ruchu kibiców RKS Okęcie Warszawa: Niezależnie od ligi w jakiej gra nasz zespół, kibicujemy jej niezmiennie. Wspieramy klub możliwością zakupu gadżetów związanych z RKSem. Kubek – cegiełka, z którego zarobek przeznaczamy na zakup garażu na sprzęt klubowy, wpinki czy szaliki. Cieszy nas jak powoli zauważamy, że ktoś na Włochach idzie w naszej czapce, ma wpinkę klubową przypiętą do ubrania czy regularnie pojawia się na trybunach. Ostatnio dochodzą do nas słuchy, że wiele osób przypomniało sobie o naszym klubie. „A co tam się dzieje na Radarowej? RKS dalej gra w piłkę?” To cieszy, że odżywają dawne sympatie do klubu i zaczyna być odbierany pozytywnie. Dodatkowo pielęgnujemy bogatą historię związaną z naszą dzielnicą i klubem.
Piotr Łuczyk, kapitan RKS Okęcie Warszawa: Atmosfera na naszym stadionie jest bardzo rodzinna, tu akurat mi łatwiej do tego się odnieść, bo moi bracia są w drużynie, ale na trybunach podczas meczu spotykam dzieciaki, które prowadzę w młodszych rocznikach, kibiców którzy mają swoje „stałe miejscówki” i od lat zawsze siedzą w danym miejscu podczas meczu. Cieszy nas piłkarzy fakt, że przychodzi coraz więcej nowych osób na stadion, po meczu idziemy pod trybuny przybić piątki. Coraz więcej mamy do przybijania...
Pasja Kleosin: Najfajniejsze w atmosferze tych rozgrywek jest to, że prawie wszyscy się znamy. W jednym czy w drugim klubie, każdy ma swojego znajomego. Dodatkowo na boisku są praktycznie sami znajomi. Dlatego też większość przychodzi nie po to, żeby obejrzeć mecz, ale spotkać się z kolegami, wypić jakieś piwko czy po prostu porozmawiać. To taka odskocznia od życia codziennego.
Tempo Paniówki: Jeśli chodzi o nasz klub, to na pewno dobrą kartą przetargową w zachecaniu kibiców do śledzenia/udziału w spotkaniach, są mecze u siebie. Piknikowa, rodzinna atmosfera potrafiła w ciepłe, letnie dni przyciągnąć na nasze boisko nawet 200 osób. Zawsze odpalamy grilla, lejemy zimne piwko, mamy przekąski, zimne napoje, klubowe gadżety a nawet spikera ;) W przerwie meczu organizujemy konkurs rzutów karnych dla kibiców, zwycięzca otrzymuje bon do restauracji jednego z naszych sponsorów. Obecnie trwa u nas konkurs na całą rundę, gdzie do wygrania jest skuter, wystarczy zebracć9 pieczątek potwierdzających udział w meczach, co upoważnia do wzięcia udziału w losowaniu tej maszyny :) Nie ma w niższych ligach pieniędzy znanych z ekstraklasy, zawodników przepłaconych 10 razy, każdy z nas jest w klubie za darmo, zawodnicy otrzymują tylko kilka groszy za dojazdy + malutkie premie, jeśli budżet akurat pozwala... jest za to pasja, zaangazowanie na boisku takie, którego nie zobaczycie nigdzie indziej, szczera, prawdziwa miłość do piłki.
Naprzód Świbie: Autentyczność i szczerość. Tutaj nikt nie poprawia rzeczywistości. Tutaj nikt nie udaje. Tutaj panuje folklor. Tutaj nie rządzi pieniądz. Główne karty rozdają tutaj dożynki, urodziny ciotki, imieniny babci czy wesele kolegi. Tutaj grają sami swoi - kibice nie muszą się zastanawiać kto gra z 10, bo wiadomo, że to szwagier córki od Marysi. Tutaj rozgrywamy swoją własną "Ekstraklasę". Dyskutujemy po meczach, próbujemy wyciągać wnioski, analizujemy, myślimy co zrobić żeby było lepiej. Robimy to z pasji. Nie dla pieniędzy jak "gwiazdy" z Legii czy Lecha. Przy tym nie owijamy w bawełnę, ale szczerze mówimy jak polska piłka wygląda.
Jarosław Feciuch, trener Lubuszanina Trzcianka: W Trzciance "Lubuszanin" jest wyjątkową marką. Miasto żyje piłką i jest to coś wyjątkowego w skali regionu. My jako zespół, zawsze gramy o zwycięstwo. Chcemy grać nie tylko efektywnie, ale także efektownie, ofensywnie, aby kibice widzieli jak najwięcej składnych akcji i pięknych bramek. To przyciąga wiernych od zawsze kibiców na nasz piękny stadion."
Dawid Czyż - lubuszanin.futbolowo.pl: Myślę, że urokiem niższych lig jest ich regionalizm i lokalny patriotyzm wśród fanów. W zespołach grają zawodnicy, którzy pochodzą z danej miejscowości lub ościennych i to przyciąga kibiców. Na boisku mogą spotkać swojego sąsiada, kolegę z pracy, nauczyciela czy strażaka, bo przecież jest to futbol amatorski, a piłkarze chodzą normalnie do pracy. To co przyciąga kibiców, nie tylko w niższych ligach, to potrzeba identyfikacji z zespołem, poczucia że to jest mój zespół z mojego miasta lub z mojej wsi. Jeżeli odnosi on sukcesy, to tym bardziej rośnie zainteresowanie i duma z tego, że jesteśmy lepsi od sąsiednich miejscowości. Do tego dochodzą lokalne derby, zapełniające stadiony czasami w nadkomplecie. To mobilizuje kibiców, a kibice mobilizują zawodników. Jedni i drudzy mają ze sobą styczność cały czas, nie są oddzieleni wielkimi płotami, ochroniarzami. Są po prostu nasi, są waleczni i oddają serce za dany klub i miejscowość, bo są stąd i grają dla tego miejsca. W Trzciance od zawsze panowała „Moda Na Lubu”. Lubuszanin jest w mieście i gminie czymś więcej niż klubem. To styl życia, to bogata historia, to duma z sukcesów. Na ulicach miasta i okolicznych wsi mówi się o wynikach „Lubu”. W minionym sezonie średnio na mecze przychodziło 300-400 osób, przyjeżdżali i przyjeżdżają również kibice z okolicznych miejscowości, co pokazuje jaką pozycję zajmuje klub w regionie.
Zagłębiak Tucznawa: Są dwa słowa klucze, które opisują piękno niższych lig. Prawdziwość i rozrywka. Piłka nożna na najwyższym poziomie, to w dzisiejszych czasach głównie duży pieniądz. A duży pieniądz to duże problemy. Korupcja, przepłacone transfery, kupowanie nastolatków. To wszystko sprawia, że niektórym rozgrywki Ligi Mistrzów nie smakują już tak jak kiedyś. Zawodnicy naszych lig, robią to z czystej pasji. I choć nie będziemy wybielać całego świata amatorskiego futbolu, bo zdążają się różne przypadki, to mówimy o zdecydowanej większości. A ta większość to ludzie, którzy grają u
nas z najczystszej pasji. Dla kogoś to będzie okazja by oderwać się od rodzinnej rutyny. Dla innego okazja by po meczu napić się piwka z kolegami, a jeszcze inny widzi w tym swoją Premier League i będzie chciał ciągle się rozwijać i zostać drugim Jamie’m Vardym. Jednak każdego z nas łączy jedno. Dziecięca miłość, do biegania za piłką, do tego dreszczyku emocji przed meczem, dyskusji przedmeczowej, by na koniec wyjść i przez dziewięćdziesiąt minut zapomnieć o wszystkim i oddać serducho na boisku.
Druga kwestia to fakt, że w wielu mniejszych dzielnicach czy miejscowościach, taki mecz to jedyna weekendowa rozrywka. Każdy może tu znaleźć coś dla siebie. Dziewczyny mogą popatrzeć na przystojnych chłopaków, Koneserzy piłki czasem doczekają się jakiejś składnej akcji bądź ładnej bramki. Malkontenci mogą powyzywać zawodników bądź sędziów, co zazwyczaj powoduje uśmiech na twarzach innych uczestników wydarzenia. Jeśli ktoś jest duszą towarzystwa, to jest to okazja by spotkać się z sąsiadami, tymi bliższymi lub dalszymi i wymiany paru plotek. Dodatkowo, dla każdego kto pomaga w funkcjonowaniu klubu jest to ogromna satysfakcja, że klub żyje, żyją nim zawodnicy,
mieszkańcy a czasem i rywale. Pamiętać na końcu należy, że nasze rozrywki są oficjalne, więc zawsze istnieją matematyczne szanse, że wasz lokalny klub za kilka, kilkanaście lat będzie grać w ekstraklasie. Niemożliwe pomyśleliście? Zapytajcie mieszkańców Niecieczy czy w 2003 roku w to wierzyli, gdy ich LZS Nieciecza zajęła drugie miejsce w Tarnowskiej A- Klasie.
Przemysław Piotrowski, Unia Ciechanowiec: W naszym klubie postawiliśmy przede wszystkim na angażowanie lokalnej społeczności w życie drużyny. Nie chodzi o samo granie w piłkę kilkunastu kolesi, które często jest kojarzone np. z marnotrawieniem gminnych pieniędzy, ale o wspólną inicjatywę członków klubu, zawodników i mieszkańców gminy. Od początku naszej działalności wyszliśmy z pomysłami „na miasto” i do ludzi, aby każdy poczuł się częścią naszej drużyny. Rozdawaliśmy kwiatki na dzień kobiet, cukierki na dzień dziecka, pączki w tłusty czwartek. Każdy z tych eventów spotykał się z dużą aprobatą i motywował nas do dalszych działań. Dobra atmosfera w mieście przełożyła się na dobry wynik drużyny, która awansowała do wyższej klasy rozgrywkowej, który to awans świętowaliśmy razem z mieszkańcami na naszym kameralnym stadionie. Działając w ten sposób, nawet gdy przychodzą słabsze wyniki, czujemy wsparcie naszych kibiców. Mimo, że może na stadionie nie przybyło ich jakoś znacząco wielu, to w internecie i w codziennym życiu na mieście, każdy mówi o Unii Ciechanowiec. Mieszkańcy dopytują z kim gramy następny mecz, skąd bierzemy pomysły na nasze akcje, kiedy będzie następna „bombeczka”. Wiele osób żyje tym, co się dzieje w drużynie i to jest najfajniejsze w tym całym projekcie. Wynik jest dla nas sprawą drugorzędną. Tzn. oczywiście, że w każdym meczu walczymy o zwycięstwo, ale najważniejsze jest, że zawodnicy i Zarząd Klubu tworzą zgraną ekipę, trzymają się razem na boisku i poza nim. Gdy do tego dołączają kibice, to naprawdę tworzy się bardzo miła atmosfera. Po meczu można wspólnie usiąść, pobiesiadować (a czemu by nie?), porozmawiać o różnych aspektach meczu i życia społeczności. W dobie internetu każda inicjatywa, która zbliża do siebie ludzi jest warta pielęgnowania i taki jest nasz cel – poprzez propagowanie piłki nożnej jednoczyć ludzi we wspólnej sprawie, bo przecież #RazemMożemyWięcej!
Mateusz Połuszańczyk, redaktor Meczyki.pl: Choć jestem dosyć wysokim mężczyzną, nic co niższe nie jest mi obce, a zwłaszcza ligi rozgrywkowe w Polsce. Wychowałem się w Sokółce, będąc kajtkiem uczęszczałem na treningi miejscowego Sokoła oraz na mecze drużyn seniorskich w roli obserwatora, więc znam nieco atmosferę towarzyszącą weekendowym zmaganiom ligowym, która jest zaiste sielska, ale o tym za moment. Po pierwsze muszę pochwalić kluby reprezentujące niższe klasy za profesjonalizm organizacji pracy. Od początku śledzę cykliczne artykuły pióra Grzegorza Sawickiego, przedstawiające poszczególne zrzeszenia piłkarskie, o których futbolowy świat często zapomina, nie dostrzega ich walorów, albo nawet nie chce o nich słyszeć. I to jest karygodne uchybienie, ponieważ kiedy wczytuję się w ich historię, na czym polega sumiennie realizowany harmonogram zadań i z jak ogromną pasją definiują futbol te ośrodki piłki nożnej, po prostu wzruszam się do łez. Romantycy futbolu. Niektóre ekstraklasowe firmy mogłyby się od nich wiele nauczyć. Czego? Pokory, kultury osobistej, dystansu do siebie, poczucia humoru. Właśnie tutaj chcę wrócić do sielankowego klimatu panującego w niższych ligach. Fajnie przekąsić hot-doga z budki (zawsze podwójna serwetka), kupić piwerko z nalewaka, wychylić je bezstresowo. Poza tym wesolutkie przyśpiewki zorganizowanych grup kibicowskich, wśród których prym wiodą Franek, Kazek i Zbyniu, czyli lokalni watażkowie. Absolutnym wodzirejem dowcipu jest Naprzód Świbie. Masz kiepski dzień? Odpal Twittera i przeczytaj na temat powodów absencji zawodników przed weekendowymi zmaganiami spowodowanych innymi „weekendowymi zmaganiami”. Zahacz wzrokiem o ciekawostkę dotyczącą „czystego konta bramkarza” w tym sezonie, że ani razu nie wyciągał piłki z siatki, bo za każdym razem robili to za niego obrońcy. Zapoznaj się z treścią oficjalnego oświadczenia, że jeśli przerżną potyczkę w najbliższej kolejce, to piłkarze zafundują kibicom wyjazd na imprezę do Onyxu lub do Klubu Pomarańcza. Uśmiech od razu zagości na Twojej twarzy. W ramach wdzięczności ofiarowuję stowarzyszeniom futbolowym z niższych lig mój dozgonny szacunek. Dziękuję Wam za krzewienie wartości, których kupić się nie da.
Magazyn Podlaskich Lig: Jako, że interesuję się piłką nożną od dzieciństwa (jak prawie każdy chłopak), ale nie miałem okazji zostać piłkarzem, ani działaczem - dlatego piszę o piłce nożnej. Dlaczego o lokalnej? Po pierwsze. ponieważ jak zaczynałem przygodę z pisaniem (sierpień 2017), to nie było żadnego portalu, który zajmowałby się tym tematem i chciałem spróbować zebrać to wszystko w całość. Po drugie to na najniższe poziomy rozgrywkowe mamy wpływ i kontakt. Proszę zobaczyć, że Unia Ciechanowiec, KS UM Krynki korzystają z herbów zaprojektowanych przeze mnie. Nie są to wybitne odznaki, ale to lepiej niż korzystanie ze zlepków pikseli lub herbu miasta. Po trzecie mamy wielu dziennikarzy i ekspertów wszelakiego rodzaju od LM, LE, reprezentacji Polski czy ekstraklasy. Nie chcę iść z nimi, nie chcę też powielać informacji. Można rzec, że zająłem się tym niechcianymi/ pomijanymi ligami. Pozwala mi to również w osobistym rozwoju.
Bartosz Ksepka, redaktor naczelny podlaskapilka.pl: Niższe ligi są jak disco polo. Lekkie, łatwe, przyjemne, swojskie. Dostępne prawie w każdej mniejszej miejscowości. Nikt nie zastanawia się nad sensem tekstu w piosence "ja kocham cię, ty kochasz mnie" autorstwa Alvaro, tak samo jak nie trzeba analitycznie oglądać meczu A-klasowej Iskry Narew z Bocianem Boćki. Reprezentacja jednej wsi mierzy się z reprezentacją wsi sąsiedniej, liczy się wynik, nikt nie zagłębia się w szczegóły. Ma być prosto i skutecznie. Rozrywka. Bez pieniędzy, bez chuliganów na trybunach, bez kontrowersji transferowych, bez VAR-u. Hasło naszego portalu podlaskapilka.pl to "swojskie smakuje lepiej", w czym streszcza się klimat niższych lig. Jedliście kiedyś wędlinkę od pana Heńka z Sobolewa, którą sam wędzi, podkładając regularnie do wędzarni jałowiec? A jedliście sklepowe mięsko z E-kstraklasowymi dodatkami? To czujecie różnicę. Poza tym, to właśnie na tym poziomie rywalizuje większość z zarejestrowanych w Polsce piłkarzy. To piłkarze od 4 ligi i niżej tworzą podstawę piramidy piłkarskiej w Polsce. Trudno więc ich pomijać, skoro grają przeważnie bez żadnych wynagrodzeń.
Kabel Kraków: Co do niższych lig, to warto przychodzić na mecze, bo po prostu wiele się na nich dzieje. Może poziom sam w sobie biorąc pod uwagę ligę, w której gramy aktualnie nie jest topowy, ale zaangażowanie i poświęcenie zawodników i ludzi w klubie jest olbrzymie. Piłka nożna na niższym poziomie ma swój niepowtarzalny urok.
Paweł Bochniak prezes zarządu GKS Strzelec Chroberz: Może nie będę oryginalny, ale wydaje mi się że regionalne ligi, jak choćby nasza Klasa B są ligami „blisko ludzi”. Kibice przychodząc na nasze mecze praktycznie mogą „dotknąć” meczu. Nie są odseparowani zasiekami od piłkarzy i płyty boiska. Mogą z nimi porozmawiać w przerwie i tuż po zakończeniu spotkania. Poza tym grają chłopaki „stąd””, którzy w większości wychowali się w najbliższej okolicy. To ułatwia utożsamianie się z drużyną. Jednocześnie na naszych meczach mogą poczuć „ligowej” namiastki. Jest fajna oprawa, spiker, podawane są składy i ważniejsze zdarzenia meczowe. Publikujemy informatory meczowe z kadrą zespołu oraz numerami, z którymi występują zawodnicy. Niedzielny mecz naszej drużyny to jedyna regularna rozrywka w gminie. Nic więc dziwnego że kibice chętnie wybierają się na stadion w Chrobrzu.
******
Podsumowując krótko, jeżeli ktoś wcześniej nie rozumiał fenomenu tych pasjonatów często nazywanych wariatami, bo przecież "siana" za swoją działalność nie dostają, to myślę, że po dzisiejszej lekturze, chociaż po części "zakumał o co kaman".
Odwiedzajmy boiska niższych klas rozgrywkowych, bo to właśnie tam bije prawdziwe serce futbolu.
Grzegorz Sawicki
Zdjęcie: Unia Ciechanowiec, Patryk Ogonowski