Dziennikarz domaga się natychmiastowego zwolnienia Fernando Santosa. "On prowadzi nas donikąd"
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 08-09-2023 10:15
Maciej Kmita, dziennikarz "WP Sportowe Fakty" domaga się natychmiastowego zwolnienia Fernando Santosa z posady selekcjonera reprezentacji Polski.
Kmita domaga się od Cezarego Kuleszy podjęcia drastycznego ruchu w sprawie portugalskiego szkoleniowca. Dziennikarz uważa, że najlepszą decyzją byłoby natychmiastowe zwolnienie Santosa.
- Od patrzenia na grę biało-czerwonych za kadencji Portugalczyka bolą zęby, a po ciele pełzają ciarki żenady. Wydawać się mogło się, że w Kiszyniowie wyrżnęliśmy o dno, tymczasem w czwartek na Narodowym Santos i jego piłkarze zapukali w nie od spodu - napisał Maciej Kmita.
- Santos skompromitował się już przed pierwszym gwizdkiem. Miał przeprowadzić zmianę pokoleniową na pełną skalę, a zawrócił po napotkaniu pierwszej przeszkody. W wyjściowej "11" na Wyspy Owcze Portugalczyk upchnął 33-letniego Grzegorza Krychowiaka, choć na początku kadencji zupełnie go skreślił - dodał dziennikarz.
- W ogóle sytuacja dojrzała do tego, by zamknąć parasol ochronny nad Portugalczykiem. Nie jest bossem, na jakiego był kreowany. Na przykładzie afery premiowej można wysnuć wniosek, że nic nie wie i - co gorsza - nic nie chce wiedzieć. Skoro jest tak w przypadku trucizny, która krąży w krwiobiegu reprezentacji, to prawdopodobnie jest tak też z innymi ważnymi sprawami. Drużyna pruje mu się w rękach jak stare prześcieradło. Nie panuje nad nią ani w szatni, ani na boisku - kontynuował Kmita.
- Santos prowadzi nas donikąd. Reprezentacja cofa się w rozwoju pod względem piłkarskim. Ma do zaoferowania jeszcze mniej niż zespół Michniewicza. Nawet z Wyspami Owczymi ratować nas musiał Lewandowski. Na razie kadencja Portugalczyka to kompromitacja reprezentacji Polski. W zamian za rekordową selekcjonerską pensję wystawia biało-czerwonych na pośmiewisko - podkreślił.
- Po takie żenadzie zaserwowanej w ramach "reakcji" na kompromitację z Mołdawią Santos powinien pojawić się w siedzibie PZPN jeszcze tylko raz. Po to, by rozwiązać umowę - zakończył Maciej Kmita.