Marek Szkolnikowski zdecydowanie zareagował na głosy krytyki swoich byłych współpracowników
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 10-02-2024 14:30
Marek Szkolnikowski był gościem piątkowego "Hejt Parku" w Kanale Sportowym. Były dyrektor TVP Sport zabrał głos w sprawie pomówień ze strony swoich byłych podwładnych.
Trójka dziennikarzy: Justyna Szubert-Kotomska, Jacek Jońca i Maciej Jabłoński jakiś czas temu ostro skrytykowało Szkolnikowskiego w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Od początku było jasne, że powołanie go na stanowisko dyrektora TVP Sport to ruch polityczny, a Szkolnikowski nawet specjalnie nie krył się z tym, że jest człowiekiem Jacka Kurskiego - zdradził Jabłoński.
- Sam Włodzimierz Szaranowicz przyznawał, że to skandal, że narzucają mu taką osobę - dodawał Jońca.
- Gdy został wicedyrektorem, jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobił, było wręczenie ówczesnemu dyrektorowi Włodzimierzowi Szaranowiczowi kartki z nazwiskami około 20 osób, które jego zdaniem nadawały się do zwolnienia. Szaranowicz miał na jego oczach ją podrzeć. Od początku był żołnierzem prezesa Kurskiego, a jeśli dostawał reprymendę, to schodził na dół do redakcji i wyżywał się na pracownikach - podkreśliła natomiast Szubert-Kotomska, która miała też duże pretensje o to, w jaki sposób została zwolniona.
- Przekazano mi, że moje zwolnienie tłumaczył tym, że jestem... "kodowcem". Chodziło oczywiście o to, że rzekomo miałam być zwolenniczką Komitetu Obrony Demokracji i nie pasuję do dobrej zmiany. Rozumiałam, że mam do czynienia z bezwzględnym typem, który jest gotowy użyć wszystkich metod, by osiągnąć swój cel - dodała.
Szkolnikowski podczas rozmowy z Tomaszem Smokowskim w Kanale Sportowym odnosił się do tych zarzutów.
- Co do potyczek z byłymi pracownikami... To są trzy osoby, do których dotarła Wirtualna Polska, które w negatywny sposób wypowiadały się na mój temat. Szkoda, że ten artykuł powstał w tak nierzetelny sposób, bo jeżeli przez tyle lat w TVP Sport pracowało 250, jeśli nie 300 osób, to dotarcie do trzech, które akurat mają do mnie osobisty żal, jest trochę nieuczciwe - powiedział.
- Ja podchodziłem do tego zawsze bardzo dżentelmeńsko. Nigdy nie oceniałem swoich pracowników publicznie, wręcz przeciwnie, jeżeli zdarzały się jakieś trudne sytuacje, to stawałem raczej w obronie zespołu, a sprawy załatwialiśmy wewnątrz - zaznaczył.
- Natomiast jeśli ktoś przez osiem lat się nie odzywa i nagle, kiedy mnie nie ma, wylewa na mnie wiadro pomyj, to uznałem, że na to odpowiem. Ja rozumiem i szanuję to, że ktoś może do mnie mieć uraz osobisty, że kogoś zwolniłem z pracy lub nie doceniłem. To jest normalne, bo jesteśmy ludźmi i mamy swoje emocje, ambicje i ego, ale nie może tak być, że później ktoś wymyśla jakieś historie albo opowiada totalne bzdury - podsumował Szkolnikowski.