Ustawienia Twojej prywatności

Strona korzysta z plików Cookies, aby zapewnić Ci maksymalny komfort korzystania z serwisu oraz jego usług oraz dostosować treści do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza akceptację że będą one zamieszczane w urządzeniu końcowym. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce.

Josue opowiedział o skandalicznych zajściach w Holandii. "Prowadzili mnie jak mordercę"

Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 12-10-2023 7:30
Josue opowiedział o skandalicznych zajściach w Holandii.

Josue przerwał milczenie w sprawie wydarzeń w Holandii, do których doszło po meczu Legii z AZ Alkmaar. Kapitan Legii Warszawa trafił do aresztu. Portugalczyk podkreśla, że za całe zamieszanie nie jest odpowiedzialny nikt z polskiego klubu.

Holendrzy usilnie starają się przerzucić winę na stronę Legii. Klub z Warszawy odpowiada jednak bardzo stanowczo. W środę pojawiło się nagranie przedstawiające atak na Dariusza Mioduskiego, co może stanowić materiał dowodowy w sprawie.

Teraz zaś do tych dramatycznych wydarzeń wrócił Josue, który przerwał milczenie i w rozmowie z portalem "WP Sportowe Fakty" opowiedział o zajściu po spotkaniu w Lidze Konferencji. 

- Przy bramie było wtedy tylko dwóch ochroniarzy. Mężczyzna i kobieta. Wyjście, którym wychodziliśmy, było blisko autobusu. Dosłownie dwa kroki. (...) Wtedy ochroniarz powiedział do mnie: - Brama jest zamknięta, tak nakazała policja. (...) Trener pyta, dlaczego nie możemy wyjść. Ochroniarz mówi: - A ile mi zapłacisz, żebyście wyszli? I zaczyna się śmiać. Trener się zdziwił i powiedział: - Uu, jakie to śmieszne. Wtedy ochroniarz odpowiada, że żartuje i powtarza: - Brama zamknięta, rozkaz policji. W tamtym momencie nadeszli Jacek Zieliński, kierowca i Sebastian, nasz kitman. Z tymi walizkami ze sprzętem. Kierowca otwiera bramę i nic się nie dzieje. (...) Chwilę potem Sebastian wraca po resztę sprzętu. Ale przy bramie było już 4-5 ochroniarzy - opowiedział.

Sytuacja diametralnie zmieniła się wraz z pojawieniem się dodatkowych sił holenderskich służb. Kitman "Wojskowych" nie był przepuszczany do autokaru, co spotkało się z reakcją ze strony pozostałych przedstawicieli klubu.

- Sebastian chciał wejść przez bramę, a ja byłem już w autokarze na swoim miejscu. Tylko nie chcieli mu otworzyć. Wyszedłem więc na zewnątrz i zapytałem, co się dzieje. Seba odpowiedział, że nie chcą go wpuścić. Chwilę potem otworzyli bramę i zaczęli wypychać Sebastiana na zewnątrz. Widząc, co się dzieje, piłkarze opuścili autokar, bo zaczęto atakować jednego z naszych (...) Zaczęli odpychać piłkarzy. Wtedy pojawił się taki mały ochroniarz i zaczął popychać naszego trenera. My już wtedy znowu byliśmy o krok od autobusu, ale widząc, co się dzieje z trenerem Kostą, wróciliśmy (...) No więc my znów weszliśmy do autokaru, ale wokoło było już pełno policji. I wtedy prezes Mioduski próbował wyjaśnić z nimi całą sytuację. Mówił, kim jest, podkreślał, że nie podoba mu się, jak jesteśmy traktowani. I kiedy wyciągnął telefon, aby nagrać, co się tam działo, oni wytrącili mu telefon i zaczęli popychać. Ja znów byłem już w autokarze, siedziałem na moim miejscu niedaleko dwóch polskich dziennikarzy.(...) Piłkarze nagrywali, co się działo, pozostali weszli do autobusu. Zajęło to kilka minut - dodał.

- Nagle do mnie, jako kapitana, dzwoni trener. On z przodu autobusu, ja z tyłu. Mówi mi, że policja ma wytypowanego podejrzanego, bo podobno jeden z ochroniarzy został poszkodowany. I tym podejrzanym jest Rasha Pankov. Zdziwiłem się. Trener mi powiedział wtedy, że policja domaga się, aby spędził noc na komisariacie. Ale nigdy nam nie powiedzieli, że w areszcie. (...) Trener rozmawia z policją, rozmawia z Rashą i ten mówi, że OK, że pojedzie z policją. Już wcześniej funkcjonariusze przekazali, że jeśli piłkarz nie wyjdzie, to wejdą do środka autobusu siłą. A to byłaby masakra. Nie twierdzę, że by nas pozabijali, ale byłoby "grubo". No więc Rasha mówi - dobra, idę. Ale wtedy policjant mówi: Nie, nie, nie. Jest już dwóch podejrzanych. Ten drugi nosi czarne kolczyki. (...) Chodziło o mnie. Mówię trenerowi: - Dobra, jedziemy. Jako drużyna nie mogliśmy dopuścić do tego, żeby policja szturmowała autokar, bo to byłaby masakra. Wychodząc z autokaru powiedziałem do policjanta: - Idę z tobą. Ale to było za mało. Wykręcili mi ręce i prowadzili jak jakiegoś mordercę - podkreślił.

- Wylądowałem w małej celi. (...) To nie my atakowaliśmy i nikt z nas nie był stroną ofensywną. Przede mną było wiele osób na małej przestrzeni, a ja tam byłem najniższy. To jak miałem widzieć wszystko? Natomiast co do całej sytuacji - czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Przecież w naszej sprawie interweniował nawet premier. Pokaż mi drugą taką sytuację, że dwóch profesjonalnych piłkarzy po meczu pod egidą UEFA ląduje w areszcie. Ja jako profesjonalny piłkarz nie oczekuję specjalnego traktowania. Chcę, żeby naszą drużynę traktowali normalnie. Tylko tyle i aż tyle - podsumował.

 

Źródło:  WP Sportowe Fakty

TAGI

Inne artykuły