Były selekcjoner reprezentacji Polski: Potrzebny jest ktoś, kto nasz futbol zna na wylot
Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 10-01-2022 11:10
Antoni Piechniczek, który w roli opiekuna reprezentacji Polski zdobył z nią trzecie miejsce na Mundialu w 1982 roku, skomentował odejście Paulo Sousy oraz zaapelował o wybór rodzimego szkoleniowca na stanowisko selekcjonera.
Antoni Piechniczek nie ma wątpliwości, że reprezentację Polski powinien prowadzić szkoleniowiec z naszego podwórka futbolowego, który zna go na wylot. Były selekcjoner podkreślił również, że PZPN nie może pozwolić sobie na eksperymenty w obliczu arcyważnego spotkania z Rosją w półfinale baraży o awans do mistrzostw świata w Katarze.
- Absolutnie jestem za tym, by selekcjonerem został ktoś, kto nasz futbol zna na wylot. W specyfice rywalizacji, którą narzuca nam fakt rozgrywania meczów barażowych o awans do finałów mistrzostw świata, nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek eksperymenty, w tym na „uczenie się” naszej drużyny od nowa, na poznawanie zawodników, ich zdolności, możliwości, predyspozycji, a przede wszystkim aktualnej formy - powiedział Piechniczek.
- Już nie mówiąc o tym, że doświadczenia, jakie zyskaliśmy za sprawą nieszczęsnego epizodu z Paulo Sousą, są wyłącznie złe. Za pięknymi słowami kroczyły fatalne decyzje natury personalnej i taktycznej, a najdotkliwiej doświadczyliśmy tego w kluczowych meczach eliminacji MŚ – z Węgrami. Najpierw w Budapeszcie, gdzie w wyjściowym składzie zabrakło miejsca dla Kamila Glika, a następnie w Warszawie, gdzie z kolei Sousa nie desygnował do gry Roberta Lewandowskiego. Podsumowując – zatrudnienie cudzoziemca, w takich właśnie okolicznościach, że miałby on czas na przeprowadzenie raptem trzech treningów, uznałbym za skandal. Co innego, gdyby chodziło o przygotowanie naszej reprezentacji do gier eliminacyjnych mistrzostw Europy - podkreślił były selekcjoner.
- Proszę wskazać mi powody, dla których mielibyśmy podejmować ryzyko obsadzenia funkcji trenera naszej kadry kolejnym cudzoziemcem? Jest oczywiste, że jeśli kiedykolwiek notowała ona sukcesy – miejsca na podium mistrzostw świata, medale olimpijskie – to działo się to za sprawą polskich trenerów. Fakt, dobrze wspomina się Leo Beenhakkera, ale wyłącznie dzięki pierwszemu w dziejach awansowi Polski do finałów mistrzostw Europy. To był wszakże szczyt jego osiągnięć. Finały w 2008 roku zakończyły się dla nas po trzech meczach, do finałów mistrzostw świata w 2010 roku nie zdołaliśmy się zakwalifikować. A zatem nie dostarczył zbyt wielu argumentów, by sięgać po kolejnego cudzoziemca. Zdecydował się na to Zbyszek Boniek, oferując pracę Sousie, i teraz musi ponosić za to konsekwencje. Głównie oczywiście psychologiczne. No ale konsekwencje ponosi przede wszystkim cała polska piłka nożna - podsumował Antoni Piechniczek.
Źródło: Przegląd Sportowy