Ustawienia Twojej prywatności

Strona korzysta z plików Cookies, aby zapewnić Ci maksymalny komfort korzystania z serwisu oraz jego usług oraz dostosować treści do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza akceptację że będą one zamieszczane w urządzeniu końcowym. W każdej chwili możesz zmienić ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce.

Jacek Bednarz wrócił do problemu ze stadionowymi przestępcami z czasów pracy w Wiśle Kraków. "Powinni wylądować w sądzie, powinni dostać wyroki i z tego, co wiem, to jest tak"

Dodał: Grzegorz Sawicki
Data dodania: 21-10-2023 10:20
Jacek Bednarz wrócił do problemu ze stadionowymi przestępcami z czasów pracy w Wiśle Kraków.

Jacek Bednarz podczas pracy w Wiśle Kraków jako prezes zdecydowanie nie godził się na obecność w klubie przestępców, którzy mienili się kibicami Białej Gwiazdy. W rozmowie z Damianem Czyżakiem z kanału Futbolownia opowiedział o tamtych doświadczeniach.

Jacek Bednarz po zakończeniu piłkarskiej kariery sprawdzał się w wielu rolach. Z wykształcenia prawnik, człowiek o ponadprzeciętnej inteligencji potrafił odnaleźć się w różnych sytuacjach. W latach 2013-2014 był prezesem Wisły Kraków, w której dał się zapamiętać przede wszystkim z tego, że przeciwstawiał się przestępcom wywodzącym się ze światka kiboli, którzy próbowali przejąć klubowi. Opowiedział o tym w wywiadzie na kanale Futbolownia.

– W większości mam nadzieję, że ci ludzie otrzymali to, na co zasłużyli. W większości byli przestępcami. Powinni wylądować w sądzie, powinni dostać wyroki i z tego, co wiem, to jest tak – przekonywał Bednarz w rozmowie z Damianem Czyżakiem z kanału Futbolownia.

– To, co nie sprawia mi przyjemności, to gorzkie poczucie, że ci ludzie potrafili zmanipulować ekstremalnych kibiców, bo im wmówiono, że oni wszyscy są jedną rodziną. Tak naprawdę jest jednak tak, że część tych osób jest żywiołowa, nie lubi ograniczenia swobody, chce fajerwerków na trybunach. Ci ludzi uwierzyli, że są z bandziorami po tej samej stronie i to oni są prawdziwymi wiślakami. Ci ludzi są do dzisiaj i pewnie po czasie doszli do wniosku, że ktoś się nimi posłużył – kontynuował były prezes Wisły Kraków.

– Jedyną prawdziwą satysfakcję miałem wtedy, gdy jako członek zarządu Ekstraklasy pojawiłem się w Krakowie na jednym z meczów Wisły. Wychodząc ze stadionu zobaczyłem wówczas 100-osobową grupę śpiewających kibiców, którzy używali wulgaryzmów. Można by ich nazwać kibolami, ale to nie byli źli ludzi, a na pewno nie przestępcy. Ekstremalni kibice. To miało miejsce w czasie, gdy klub był już uratowany przez Jakuba Błaszczykowskiego. Wówczas każdy z nich powiedział do mnie: “Dzień dobry prezesie”. Wcześniej mnie tak nie nazywali, mówili pedofil albo jeszcze gorzej. Powiedzieli mi jednak wtedy: “Pan miał rację”. Pozwolili mi wsiąść do samochodu i zapraszali mnie, aby pojawił się ponownie w Krakowie – podkreślił Bednarz.

– To była bardzo trudno sytuacja dla wszystkich. Nie tylko dla mnie, ale także dla pracowników klubu. Trzeba jednak spojrzeć na tę sytuację tak, że po drugiej stronie też byli ludzie, którzy się miotali, którymi manipulowano i różne rzeczy wmawiano. Dobrze, aby ktoś z takiej lekcji potrafił wyciągnąć wnioski. Przyjrzeć się, o co może chodzić takiemu facetowi jak ja, który próbuje coś zrobić – podsumował wątek 56-latek.

TAGI

Inne artykuły